- Jak pani przyjęła postanowienie prokuratury, która odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie ewentualnego molestowania w TVN?
- O działaniach prokuratury w ogóle zapomniałam. Poinformował mnie o tym dziennikarz, który zadzwonił do mnie. Wiedziałam, że w ogóle coś się dzieje, ale to nie było moją troską. Nie czekałam na zakończenie.
- Żadnej ulgi? Satysfakcji?
- Bardziej brak zdziwienia z mojej strony. W moim odczuciu nastąpiła rzecz oczekiwana. Oczywiście cieszę się, że jest tak, jak jest. To akurat dobra wiadomość. Do tej pory to był straszny problem, bo albo Kamil miał na przeciwko siebie informacje i plotki ludzi, którzy coś mówili bez podawania tożsamości; albo coś co układało się na poziomie pani prof. Magdaleny Środy, która powiedziała, że rozpytała kilka osób i one jej powiedziały, że to Kamil. To mnie najbardziej w tym poraziło. Profesor etyki mówi, że jej aparatem badawczym jest podpytanie w środowisku i że w każdej plotce coś jest. Pan wybaczy, ja kończyłam kulturoznawstwo i na zajęciach z folkloru miałam teorię plotki, więc ręce opadają...
- Jak Kamil Durczok przyjął informację z prokuratury, która stwierdziła, że nie złamał prawa?
- Bardzo się ucieszył. On jest w trudnej sytuacji. Musi się bronić przeciwko czemuś, czego nie może zweryfikować. Nie zna treści raportu specjalnej komisji TVN, nie wie, kto jest kim w raporcie i co mu się zarzuca. Nikt nie mówi pod nazwiskiem. Wszystko jest objęte tajemnicą. Jak ma się więc w takiej sytuacji do tego odnieść? Człowiek jest wtedy bezbronny. Jeśli ma się naprzeciw siebie przeciwnika i jego argumenty, to jest zupełnie co innego. Jak ma dokumenty, dowody, to może wtedy na nie odpowiedzieć. A tu już bardzo długo, bo drugi miesiąc nic takiego nie miało miejsca. W końcu prokuratura, czyli ta trzecia strona, przejrzała dokumenty i podjęła decyzję taką, a nie inną.
- Pani zdaniem jest jeszcze szansa, że mąż wróci do telewizji?
- Obecnie ma dużo czasu na odpoczynek, na przemyślenie wielu spraw. Nie ma specjalnej tęsknoty za telewizją, gazetami ani w ogóle za mediami, Zajmuje się teraz swoimi pasjami...
- Jakimi?
- Motor, motor, motor (śmiech). To go całkowicie odpręża. Pozwala zapomnieć. On jest obecnie bardzo rozżalony. Ma dosyć mediów, dziennikarzy, dosyć wszystkiego. Trudno się dziwić, patrząc na to, co przeszedł, czego doświadczył.
- Rozmawialiście tak szczerze po tym, co się wydarzyło? Było takie oczyszczenie, powiedzieliście sobie w cztery oczy: co tak naprawdę zaszło?
- Często z bliskimi o takich rzeczach rozmawia się najtrudniej. Ci bliscy powinni być i pomagać, ale niekoniecznie prowadzić psychoterapię. Mnie się łatwiej rozmawia z przyjaciółkami niż z moją rodziną.
- Czego pani życzyła mężowi na 47. urodziny, które niedawno obchodził?
- Spokoju i zdystansowania się do wszystkiego. Trzeba się czasem potknąć, żeby zobaczyć, co w życiu jest ważne. Ja całe życie żyję na prowincji i ta prowincja daje mi zupełnie inną perspektywę. Tu inaczej ludzie myślą i inne rzeczy są dla nich ważne.
Zobacz: Radosław Sikorski broni Kamila Durczoka! Sugeruje, by Wprost go przeprosiło!
Polecamy: Kamil Durczok nie molestował, tylko FLIRTOWAŁ! Nie będzie śledztwa przeciwko byłemu szefowi Faktów