Pani Halina wychowuje z mężem trójkę dzieci - Annę (studentka), Martę (licealistka) i Piotra (gimnazjalista). Od lat prowadzi niewielką firmę księgową w Nowej Iwicznej pod Warszawą. Nigdy nie ciągnęło jej na salony, a i mąż nie zabierał jej na stołeczne bankiety.
Jednak teraz Halina Piechocińska nie będzie już anonimową żoną, ukrywającą swoją prywatność. Sukces wyborczy Janusza Piechocińskiego (52 l.) spadł na nią znienacka. Nie, żeby w niego nie wierzyła, ale trochę się bała, że jak mu się uda, to będzie miał jeszcze mniej czasu dla rodziny.
- Oczywiście jesteśmy bardzo dumni z tego, co Janusz osiągnął do tej pory w polityce, i z tego, gdzie jest obecnie. Wiem, że jest bardzo dobrze przygotowany do roli, jakiej się podjął - opowiada nam przejęta Halina Piechocińska.
Nigdy nie zapomni, jak jej mąż wrócił po zwycięskich wyborach na szefa PSL. - Miał z sobą kwiaty, które dostał od współpracowników. I wie pan, co z nimi zrobił? Od razu pobiegł na cmentarz i położył je na grobie swojej mamy. Taki właśnie jest Janusz. To dzięki mamie jest teraz szczerym, otwartym i kochającym mężem i ojcem - mówi nam na koniec wzruszona Piechocińska.
Wczoraj jej mąż Janusz odebrał z rąk prezydenta nominację na wicepremiera i ministra gospodarki.