Waldemar i Bożena pobrali się w 2002 r. Wkrótce urodziła się im Marysia (14 l.), a potem Karolinka (8 l.). Niestety, szczęście rodzinne zburzyła choroba Bożeny. - Psychiatra stwierdził zaburzenia. Przepisał lekarstwa. Wierzyłem, że żona z tego wyjdzie - wspomina pan Waldemar.
Ale z każdym rokiem było tylko gorzej. Kobieta zaczęła być agresywna wobec córek, a zwłaszcza wobec upośledzonej umysłowo, poruszającej się na wózku Marysi. - Doszło do tego, że nie mogłem zostawiać jej z dziećmi, bo zrobiłaby im krzywdę. Zabrałem je do swojej rodziny. Może warunki gorsze, ale mają przynajmniej spokój i miłość dziadków - tłumaczy mężczyzna.
Gdy w maju wyprowadził się od żony i wziął na swoje barki całkowite utrzymanie dzieci, sąd uchylił wobec niego obowiązek alimentacyjny. W wyroku podkreślił, że to ojciec opiekuje się córkami, choroba matki sprawia, że nie powinna ona przebywać z dziewczynkami sam na sam, a w razie rozwodu powinny one zostać przy ojcu.
Wyrok wyrokiem, ale nie dla wszystkich. - Na dzieci pobieraliśmy zasiłki rodzinny i pielęgnacyjny, a także pieniądze z programu 500 plus. Sąd nie miał wątpliwości, że te środki powinny trafiać do mnie, tymczasem otrzymuje je moja żona - mówi pan Waldemar. Kiedy wystąpił do MOPS w Ropczycach z wnioskiem o przejęcie pieniędzy, dowiedział się, że to niemożliwe, bo żona pierwsza złożyła wniosek! - Ponoć takie przepisy. To jakiś absurd! - oburza się mężczyzna. Od decyzji MOPS odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Rzeszowie. - Jeżeli oni podejmą decyzję, żeby środki wypłacać ojcu, będziemy to robić - zapewnia Zdzisława Świder, kierowniczka MOPS.