W czwartek 19 października 2017 roku w samym centrum Warszawy tuż przed godziną 17:00 mężczyzna oblał się substancją łatwopalną i podpalił. Tuż przed dokonaniem tego dramatycznego czynu odczytywał swój manifest polityczny, rozdawał ulotki. Z przywiezionego ze sobą głośnika puścił utwór "Wolność kocham i rozumiem". Zgromadzonych wokół ludzi poprosił o nagrywanie jego wystąpienia. To co wydarzyło się potem zszokowało wszystkich. Wezwani na miejsce strażacy niezwłocznie ugasili jego płonącą odzież. Mężczyzna w stanie krytycznym trafił do szpitala. Wtedy do mediów zaczęły trafiać coraz to nowsze informacje na temat zdarzenia. W mediach społecznościowych pojawił się jego list z antyrządowymi postulatami. Do tej pory informacje na temat desperata były znikome. Wiadomo, że pochodzi z Niepołomic i od kilku lat leczy się z depresji. W sobotę na portalu oko.press pojwił się wywiad z rodziną mężczyzny. Żona, córka i syn nie wiedzieli o zamiarach 54-latka. Jakkolwiek w dniu, gdy doszło do zdarzenia otrzymali od niego wiadomości, sugerujące, że chce popełnić samobójstwo. Niestety było już za późno. "Dla nas to jest szokująca sytuacja. Tata jest bardzo spokojnym człowiekiem. Tak gwałtowny sposób jaki wybrał – nie rozumiem" - wyznaje córka w rozmowie z oko.press.
Rodzina mężczyzny, który podpalił się w pod Pałacem Kultury przerywa milczenie
Jak podaje portal oko.press żona niedoszłego samobójcy pracuje w aptece, córka jest doktorantką akademii sztuk pięknych, a syn doktorantem telekomunikacji. Sami zgłosili się do portalu, aby udzielić wywiadu. Chcieli jednak pozostać anonimowi. Zaznaczyli, że ich ojciec i mąż nie był zaangażowany w działalność opozycji czy organizacji sprzeciwiających się polityce obecnego rządu. Opisują go jako osobę wrażliwą, spokojną. "Pisał wiersze, jeden z jego dwóch braci jest poetą" - opisuje ojca syn. Z wywiadu rodziny dowiadujemy się, że mężczyzna studiował chemię. Ostatnio zaś zajmował się głównie szkoleniami, oceną wniosków o dofinansowanie unijne.
- Współpracował z samorządami i organizacjami pozarządowymi, prowadził szkolenia. Z bliska widział, jak odbierają nam wolność po kawałku. To było tym bardziej bolesne. Kiedyś pracował na uczelni, potem założył firmę poligraficzną, ale niezbyt się udało. Pracował też w amerykańskim projekcie jako computer specialist - opisuje go w wywiadzie dla oko.press żona.
Cała trójka potwierdziła, że mężczyzna zmagał się z depresją.
Żona: Zmagał się z depresją od ośmiu lat. Ale jego czyn nie miał z tym związku, to nie był odruch szaleńca. Leczył się w Krakowie u najlepszych lekarzy, regularnie był na wizytach. Falowało, były okresy remisji, ostatnio się pogorszyło. Ale to nie jest choroba dwubiegunowa, tylko depresja endogenna.
Córka: Depresja często dotyka ludzi inteligentnych i wrażliwych.
Syn: W listach, które napisał do nas, podkreślił, że to, na co się zdecydował, nie ma związku z chorobą. I że decyzję podjął już jakiś czas temu.
Żona mężczyzny przyznała, że jego życie wisi na włosku. Jego dzieci obawiają się, że ich tata zostanie przedstawiony jako wariat i osoba niepoczytalna.
- Te jego teksty są tak ładnie napisane, zredagowane. Niepoczytalny albo frustrat? Ja się z tym nie zgadzam - podkreśla syn.
Bliscy mężczyźni mimo tego, że popierają jego poglądy, to mają do niego ogromny żal
- Mam na razie żal do ojca za to, co zrobił, ciężko mi to zaakceptować patrząc na to, w jakiej sytuacji nasza rodzina jest i będzie. I wydaje mi się, że to nie było tego warte, nie na tym etapie, jeszcze nie teraz, wobec tych miernot… Oczywiście, jeśli się władza nie zatrzyma, to nie wiadomo, co może być dalej. Ale jeszcze nie czas na takie działania - podkreśla córka.
MOCNY komentarz Hartmana o podpaleniu się w centrum Warszawy wywołał BURZĘ w sieci