W koszmarach wciąż widzi, jak wysportowany młodzian obłapia mu żonę, jak wydaje jego ciężko zarobione pieniądze i śmieje mu się w twarz...
Ten koszmar może spotkać każdego mężczyznę, który zaniedba choć trochę żonę. Pan Jarosław Żebrowski przyznaje, że czasem na pierwszym miejscu była gospodarka rolna, ale przecież harował na dom. Na Annę i trójkę dzieci... - Było jak w zwykłym małżeństwie. Raz lepiej, raz gorzej! Były lata, że jechaliśmy z żoną na wczasy do Bułgarii! Niczego nam nie brakowało! Były i chudsze lata, jak to w rolnictwie - filozofuje pan Jarosław, który wciąż nie może uwierzyć, że jego małżeństwo z 35-letnim stażem już nie istnieje. A wszystko zaczęło się tak niewinnie...
- Żona zrobiła się jakaś chłodna. Coraz częściej zaczęła jeździć do "koleżanki z Koszalina", zaczęła wydawać nasze oszczędności! - opowiada pan Jarek (58 l.). Ale tragiczna prawda wyszła na jaw dopiero kilka tygodni temu. - Kolega zobaczył żonę, jak za rączkę idzie po centrum miasta z jakimś dzieciakiem! - mówi pan Jarosław. - Koledzy myśleli, że to nasz najstarszy syn! Okazało się, że to Kamil K. (18 l.), kolega najmłodszego syna państwa Żebrowskich!
Gdy pan Jarosław postanowił porozmawiać z żoną, ta wpadła w szał. Spakowała walizki i wyjechała. Jak się później okazało, zabrała ze sobą ich wspólne domowe oszczędności. Niefrasobliwa żona mieszka w wynajętym mieszkaniu w Koszalinie razem ze swoim młodym bawidamkiem. Kobieta jest zdecydowana wziąć ze swoim mężem rozwód! - Mam prawo do miłości! Całe życie straciłam dla chama i prostaka, w burakach siedziałam. A żyje się tylko jeden raz! Czy miłość to jakieś przestępstwo? Nie sądzę! Znam wiele związków z dużą różnicą wieku. A Kamil ma tylko mnie i będziemy ze sobą do końca życia! - powiedziała nam Anna. Złośliwe języki twierdzą, że miłość młodego ogiera do starszej gospodyni topnieje z dnia na dzień - jak saldo na jej rachunku.