- Nikomu jeszcze o tym nie mówiłam, nawet Mariuszowi. Miałam piętnaście lat, gdy poszłyśmy z koleżanką do kawiarni na warszawskiej Starówce. O dwudziestej pierwszej przysiedli się do nas trzej trzydziestokilkuletni mężczyźni... - zaczyna swoją historię żona Mariusza Trynkiewicza. Jak wyznaje później, została uprowadzona i zgwałcona przez jednego ze zbirów, którzy dosiedli się do niej i jej koleżanki feralnego wieczoru. - Moją koleżankę zgwałcili wszyscy trzej. Mnie - ten, który nimi dowodził. Później przyszedł drugi, a ja szlochałam, wyrywałam się. Uderzył mnie tak, że osunęłam się na podłogę. Chciał dalej mnie bić, ale wtedy stało się coś dziwnego - uratował mnie mój gwałciciel. Rozkazał mu wyjść z pokoju - słowa kobiety mrożą krew w żyłach. A przecież jej mąż dopuścił się podobnych okrucieństw wobec dzieci! Jednak żona bestii szokuje kolejnym wyznaniem: Mówisz, że dzieci są nieświadome. Ale ja wiem, że jest inaczej (...) Ten gwałt to tylko moja wina.
Co jeszcze powiedziała żona Trynkiewicza? Jak wyglądał jej ślub z pedofilem i mordercą? Więcej na ten temat dowiesz się klikając TUTAJ.