- Kłóciliśmy się, to prawda. Ale nigdy jej nie biłem ani nie nazywałem szmatą! Ona po prostu wciąż chciała produkować to cholerne mleko, a ja mam już tego dosyć - tłumaczy się Ryszard P. - Cały nasz rodzinny dramat zaczął się przez mleko. To dlatego, gdy tylko napomknąłem, że chcę przerzucić się na produkcję mięsa, moja żona uciekła ode mnie! - twierdzi mężczyzna. Iwona P. (41 l.), żona gospodarza, podaje jednak zupełnie inny powód swojego odejścia. Twierdzi, że mąż znęcał się nad nią psychiczne i fizycznie: nie szczędził jej przykrych słów i nazywał szmatą. Zdaniem kobiety mężczyzna nie pozwalał utrzymywać jej kontaktów z rodziną, a bywało, że bił - o zgrozo! - gumowym przewodem od dojarki.
Mąż wolał produkować mięso
Pan Ryszard twierdzi natomiast, że przeciwko niemu spiskuje cała rodzina jego żony. - Ona to wszystko wymyśliła, bo zmusili ją do tego jej rodzice i bracia. Oni mnie nienawidzą! - oburza się rolnik. - Teraz muszę pokutować, bo chciałem skończyć z produkcją mleka. Taka moja w tym wszystkim wina! - żali się Ryszard P.
Żona nie wróci do domu
Niestety, końca szokującego całą wieś konfliktu o mleko nie widać. Ani zdeterminowany pan Ryszard nie chce zrezygnować z planów hodowli krów (ale na mięso), ani pani Iwona nie może sobie wyobrazić życia bez hodowania krów mlecznych. A o tym, jak poważnym problemem może być zwykłe mleko, może świadczyć fakt, że kobieta już zapowiedziała, że do męża nie wróci.