Kiedy Benedykt Kaleta (62 l.) z Sosnowca patrzy na zdjęcia byłej żony Haliny (64 l.), ma łzy w oczach. Mija 15 lat, odkąd odeszła od niego. Zabrała ze sobą 17-letnią wtedy córkę Annę. Starsza, Nina, mieszkała już osobno. Wyprowadziły się z dnia na dzień.
Dlaczego? Pan Benedykt zastanawia się nad tym do dziś. - Nie piję, nie biję, nigdy jej nie zdradziłem. Czemu odeszły? - pyta mężczyzna. Halina całkowicie zerwała z nim kontakt. - Córki też nie chcą znać ojca. Gdyby nie Internet, nawet bym się nie dowiedział, że mam już wnuki - opowiada pan Benedykt.
Nigdy nie zrezygnował. Dzwonił, prosił o wstawiennictwo księdza, urzędników. W końcu czytając "Super Express", trafił na artykuł o Edwardzie Linde-Lubaszence (73 l.), który wzywał syna Olafa (44 l.) do pojednania. Od tamtej pory myślał, by spróbować jeszcze naszego pośrednictwa. I ma nadzieję, że tym razem się uda.
- Każdy chce przeżyć w życiu miłość i szczęście - mówi pan Benedykt. - Wybaczam wam wszystko, kochana żono i kochane córki, i wy też postarajcie się mi wybaczyć. Błagam was, odezwijcie się, bądźmy znowu rodziną!