- Wypadki się zdarzają, ale żeby zostawić człowieka w rowie? Tym autem jechało kilka osób. Żeby żadna z nich nawet nie zadzwoniła na pogotowie? Przecież on mógł tam konać kilka godzin, na mrozie, w ciemności - nie wierzy Beata Szymańska (40 l.), mama chłopca.
- Paweł miał wrócić do domu na Dzień Babci, ale już go nie zobaczyłam - dodaje ze łzami Dorota (15 l.), siostra chłopaka.
Nie jechał sam
W starym mercedesie poza Mariuszem S. był też Cezary M. (17 l.) i najprawdopodobniej jeszcze dwie inne osoby. Nie wiadomo, czy sprawca i jego koledzy po prostu uciekli, czy może wręcz starali się ukryć ciało.
Dopiero następnego dnia skulone zwłoki Pawła znalazła sąsiadka. Leżały w rowie tuż przy drodze.
W tym czasie Mariusz S. zdążył już wymienić rozbite części swojego wozu. Kiedy policjanci zapukali do jego drzwi, zmyślał do końca.
Mówi, że to było zwierzę
- Twierdził, że potrącił sarnę - mówi Tomasz Sitek z wołomińskiej policji. Sprawca jest już w areszcie.
- On zabił jednego człowieka, ale zniszczył życie wielu - nie ma złudzeń mama Pawła.