Anetka urodziła się zdrowa i świetnie się rozwijała. Tak było do ukończenia trzech laa. Wtedy dostała pierwszego ataku padaczki. Lekarze postawili diagnozę - nieuleczalna choroba genetyczna - ceroidolipofuscynoza późnoniemowlęca.
Rodzice nie chcieli patrzeć, jak dziecko umiera: dowiedzieli się, że za granicą, w ramach eksperymentów, wszczepia się komórki macierzyste, co powoduje zatrzymanie choroby. Takie zabiegi wykonuje klinika w Nowym Jorku. Tam też wpisali córeczkę na listę rekrutacyjną. W zbiórkę pieniędzy na wyjazd włączyli się Czytelnicy "Super Expressu".
- Amerykanie jednak powiadomili nas, ze córka ze względu na zaawansowanie choroby nie nadaje się już do zabiegu - wspomina pani Bogusława.
Gierczykowie nie poddali się. Gdy dowiedzieli się, że w klinice w Kijowie też wszczepiają komórki macierzyste, natychmiast zaczęli się o to starać. I udało się: Anetka pojechała tam po ratunek. Zabieg z pobytem na Ukrainie kosztował ponad 7 tys. euro.
- Anetka jest trochę spokojniejsza, lepiej śpi, lepiej trzyma główkę - mama dziewczynki dostrzega pierwsze skutki zabiegu. Za pół roku potrzebne będzie kolejne wszczepienie, a wcześniej rehabilitacja w Truskawcu na Ukrainie. A to oznacza duże wydatki.
- Dziękujemy za dotychczasową pomoc i prosimy o dalsze wsparcie - pani Bogusława nie ukrywa wdzięczności.
Zabójcza choroba
Ceroidolipofuscynoza późnoniemowlęca - to nieuleczalna choroba genetyczna, nazywana również chorobą Battena. U dzieci chorych stwierdza się zaburzenia umysłowe, nasilające się drgawki, pogarszanie się wzroku i sprawności motorycznej. Ostatecznie dziecko traci wzrok, przestaje wstawać z łóżka i traci kontakt z otoczeniem.