Kocudza to do niedawna cicha wioska pod Janowem Lubelskim. To tam mieszkają i śpiewają Jarzębinki, bo tak potocznie nazywają je miejscowi. Wczoraj wreszcie wróciły do domu i mogą nieco odpocząć. W środę w Warszawie wygrały wielki konkurs na polski hymn na EURO 2012. Były owacje tłumu, błysk fleszy, wywiady i telewizyjne nagrania. Niezły mętlik.
Panie wciąż nie mogą uwierzyć w to, co się stało. - Powiedzmy, że zrobiłyśmy to dla jaj, ale takich to się naprawdę nie spodziewałyśmy - mówi zgodnie osiem nowych gwiazd polskiej estrady.
W stolicy usłyszały, że ponoć co czwarty głos wysłany w plebiscycie był właśnie na nie. - Może gdzieś na dnie duszy tliła się nadzieja na zwycięstwo. Ale jechałyśmy do Warszawy przede wszystkim dobrze się pobawić - dodaje Irena Krawiec (56 l.), kierowniczka działającego od 1990 roku zespołu.
- Stare baby ubrały się w dziwne ciuchy i ze wsi do Warszawy na występ przyjechały. Mogą nas wygwizdać - myślała sobie Bogumiła Smagała (50 l.). - Tymczasem publiczność dodała nam taaakich skrzydeł - wspomina.
Skoro "Waka waka" Shakiry (35 l.) nadawała ton mundialowi w RPA przed dwoma laty, to polsko-ukraińskie mistrzostwa Europy powinno zawojować nasze "Koko koko".
- Ja raz posłuchałem i wiedziałem, że to będzie wielki hit - przyznaje z dumą Zbigniew Buryta (33 l.), dyrektor GOK. - Ale narozrabiałyśmy, no nie? - śmieją się Monika Jargiło (32 l.) i jej mama Lucyna (60 l.).
O tym, że są już sławne i lubiane, przekonały się w drodze z Warszawy do domu. Pod Lublinem ich bus zatrzymali do rutynowej kontroli policjanci. Mundurowi od razu je poznali i poprosili o piosenkę. - Zaśpiewałyśmy, i to dwa razy - opowiada ochrypniętym ze zmęczenia głosem Smagała. Mimo to uśmiech nie znika z jej twarzy.