Zrozpaczony Chajzer rzucił się na trumnę synka!

2015-07-31 13:55

Trudno wyobrazić sobie cierpienie, którego doświadczają właśnie najbliżsi Maksa Chajzera (+9 l.). Filip Chajzer (31 l.) z najbliższą rodziną pochowali pod Warszawą jedynego syna dziennikarza TVN. Nic więc dziwnego, że ojciec Maksa Chajzera z pękniętym z bólu sercem omal nie stracił głowy. Płakał, rzucał się na trumnę, nie chciał pogodzić się tym, że jego ukochany synek zginął w wypadku samochodowym.

Mały podwarszawski cmentarz. Tam w weekend odbyła się skromna, rodzinna uroczystość. Do dziś na grobie malca palą się znicze, leżą świeże kwiaty. Mogiłę przykrywają głównie wieńce i rysunki od kuzynów i przyjaciół ze szkoły. "Do zobaczenia Misiu. Kocham Cię. Mama" - brzmi napis na jednej z szarf. To kwiaty od Julii Chajzer (30 l.).

Rodzinie zależało, żeby uczestniczyła w niej tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. I tak też było. Pojawiły się jedynie delegacje z TVN i szkoły Maksa - Early Stage.

Podczas mszy świętej ojciec chłopca nie wytrzymał. To było jego jedyne dziecko. - Filip strasznie to przeżywał. W kościele dostał ataku, rzucił się w stronę trumny. Nie mógł znieść cierpienia, jakie w sobie tłumił - mówi uczestnik uroczystości.

Już wcześniej młody Chajzer był pod opieką swoich rodziców - Zygmunta i Doroty. Przez kilka dni brał silne środki farmakologiczne. Przychodził do niego psycholog, pomagało mu stowarzyszenie ofiar wypadków. - Jest rzeczywiście w kiepskim stanie. Staramy się mu wszyscy pomagać, codziennie rozmawiamy z nim. Julia jest w podobnym stanie jak Filip - mówił nam niedawno jego ojciec. To na jego barkach spoczęła organizacja pogrzebu.

Chłopiec zginął w wypadku samochodowym, do którego doszło dwa tygodnie temu pod Płońskiem (woj. mazowieckie). Pojazd kierowany przez dziadka Maksia, Romana N. (60 l.), wjechał z impetem w naczepę stojącego na poboczu tira. Mały Chajzer nie przeżył tragedii, kierowca trafił do szpitala. Chłopczyk jechał z dziadkiem do swojej cioci i jej dzieci pod Płońskiem. Policja ciągle bada przyczyny wypadku, ale wszystko wskazuje na to, że Roman N. miał w trakcie jazdy zawał.

Zobacz: Zygmunt Chajzer wyznaje: Syn jest w kiepskim stanie, bierze silne leki


Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki