To miał być zwykły dzień młodego wikarego. Ksiądz Karol odprawił nabożeństwo i na plebanii zajął się sprawami administracyjnymi. - Nagle przyszła jedna z parafianek i powiedziała, że ktoś zapomniał wózka po mszy. Poszedłem do kościoła zobaczyć, o co chodzi - wspomina kapłan.
Przy głównym wejściu do świątyni stał wózek z niemowlęciem. Maleństwo było zadbane, czyste, spokojnie spało. Obok niego leżała butelka z herbatą i książeczka zdrowia dziecka.
- Myślałem, że za chwilę ktoś po nie wróci, ale gdy po 20 minutach nikt nie przyszedł, zadzwoniłem po karetkę i policję - mówi wikary. - Moją pierwszą myślą było, że rodzice nie poradzą sobie z wychowaniem dziecka albo ktoś chciał targnąć się na swoje życie i zapewnić bezpieczeństwo synkowi. Ufam, że nad tym dzieciątkiem czuwał Anioł Stróż i dzięki Bogu, że nic złego się nie stało - dodaje ksiądz.
Chłopczyk został przebadany, był zdrów jak ryba. Później zajęli się nim policjanci. - Dziecko zostało zabrane do rodziny zastępczej. Szybko trafiliśmy do matki dziecka, bo kilka dni przed zdarzeniem niemowlę było na kontroli lekarskiej. Prowadzimy postępowanie w tej sprawie. Matka może usłyszeć zarzut bezpośredniego narażenia na utratę życia lub zdrowia dziecka za co grożą trzy lata więzienia - mówi st. asp. Marcin Kunka, rzecznik policji w Starogardzie Gdańskim.
Zobacz: Sprytna prostytutka oszukała fiskusa! Zobacz jak to zrobiła!