Pani Halina Dmitruk (49 l.), mama Łukasza, wciąż ma przed oczami syna leżącego na jezdni w kałuży krwi.
- Miał w głowie dziurę wielką na dwa palce, a lewa ręka ledwo trzymała się tułowia - opowiada. Uderzenie musiało być potwornie mocne. - Lekarz powiedział, że syn nie cierpiał. Nawet nie wiedział, że umiera - dodaje Michał Dmitruk, ojciec zabitego (58 l.).
Do tragedii doszło w miniony piątek. Łukasz wyszedł z domu około 22. Pożegnał się z rodzicami i poszedł w kierunku remizy. Tam już czekali na niego znajomi, z którymi miał świętować urodziny. Nie uszedł jednak daleko. Niespełna 100 metrów od jego domu uderzył go od tyłu pędzący szosą samochód. Potworny huk, a chwilę potem warkot ruszającego z piskiem opon auta zaalarmował mieszkańców pobliskiego domu. Gdy wybiegli na ulicę, by sprawdzić, co się stało, dostrzegli leżące na jezdni ciało młodego mężczyzny. Po samochodzie, który go uderzył, zostały tylko ślady opon na asfalcie. Wkrótce na miejsce tragedii przybiegli rodzice Łukasza...
Sprawca wypadku jak na razie jest nieuchwytny. Rodzice chłopaka mają jednak nadzieję, że w końcu ruszy go sumienie i sam zgłosi się na komisariat. - Morderco! Zabrałeś nam syna! Gdzie ty masz sumienie?! Przyznaj się! - apelują zrozpaczeni rodzice.
Osoby, które widziały w okolicach Żurobic uszkodzony samochód, proszone są o kontakt z policją pod numerami telefonów 85 656--43-33 oraz 997 lub 112.