- Decyzja już została wydana - zapewnia nas Monika Kiełczyńska, rzeczniczka prasowa I Oddziału ZUS w Łodzi. - Dziękuję wam, kochani. Teraz już mogę spać spokojnie - mówi wyraźnie wzruszony pan Robert. - Bez waszej pomocy z pewnością dalej by mnie nękali bezduszni urzędnicy - dodaje.
Przeczytaj: Chory jak Polak, czyli co Polacy robią na chorobowym?
Robert Kujawski doznał poważnego wypadku, w wyniku którego został sparaliżowany i porusza się na wózku inwalidzkim. Podczas intensywnej rehabilitacji nie mógł chodzić do szkoły, więc ZUS uznał, że nie przysługuje mu renta rodzinna, którą otrzymywał po śmierci mamy.
Ale chłopak o tym nie wiedział i wciąż dostawał rentę. Gdy ZUS się zorientował, zażądał zwrotu pieniędzy.
- Nie miałem o tym pojęcia. Myślałem, że skoro jestem niepełnosprawny, to renta mi się należy - mówi ze łzami w oczach. - Nie wnikałem w to, jaki był to rodzaj renty.
Zobacz: ZUS łupi niepełnosprawnego: Każą mi oddać 50 tysięcy zł!
Z dnia na dzień świadczenie zostało mu odebrane. Co gorsza, urzędnicy zażądali zwrotu aż 50 tys. zł. Pan Robert odwołał się od tej decyzji do sądu, który przyznał mu rację. Ale ZUS nadal żądał zapłaty tej ogromnej kwoty. Dopiero nasza interwencja zmiękczyła twarde serca urzędników.