Klienci tej instytucji tylko w sporadycznych przypadkach mogą korzystać z wind w liczącym 13 pięter budynku. A to i tak odbywa się wyłącznie po okazaniu specjalnego biletu, wystawianego przez pracowników ZUS. Bez ważnego biletu ochroniarz do dźwigu osobowego petenta nie wpuści.
Patrz też: Nawet prezydent Gabonu lata wygodniej niż Prezydent Kaczyński
Poruszający się o kulach pan Adam (65 l.) przyjechał do biurowca ZUS, by walczyć o wyższą rentę. Chciał się dostać na piąte piętro. Kiedy skierował się do windy, drogę zagrodziło mu dwóch rosłych ochroniarzy. Jeden z nich usilnie próbował przekonać pana Adama, że na piąte ma udać się schodami.
- Szefostwo nie chce, by petenci szwendali się po biurowcu - tłumaczył ochroniarz.
Dopiero kiedy mężczyzna zaczął tłumaczyć, że jest niepełnosprawny, pilnujący windy odesłał go do urzędniczki. Ta najpierw popatrzyła na pana Adama, potem wystawiła specjalny bilet upoważniający go do przejazdu windą z parteru na piąte piętro. Petent okazał specjalną karteczkę z numerem pokoju, do którego musi się udać i wtedy ochroniarze wpuścili go do windy.
Patrz też: Gospodarstwo Leppera poszło z dymem
Klienci ZUS na najnowszym pomyśle dyrekcji nie zostawiają suchej nitki. - Przecież to jakaś paranoja - mówi Jerzy Kosiński (67 l.). - Zamiast ułatwiać schorowanym ludziom życie, tylko się je uprzykrza - mówi wzburzony rencista.
Monika Kiełczyńska (34 l.), rzeczniczka ZUS, broni pomysłu, choć jej tłumaczenie przypomina te znane nam dokładnie z poprzedniej epoki: - Wielu z naszych klientów chce dostać się do odpowiednich komórek merytorycznych usytuowanych na wyższych piętrach, a tymczasem swoje sprawy mogą załatwić w biurze obsługi na parterze - mówi. - Ochroniarze nie zabraniają jazdy windą, prowadzą tylko monitoring petentów - wyjaśnia pani rzecznik.