- Spanikowałem. Normalnie spanikowałem, jak doszło do mnie, że to trup - opowiada mieszkaniec Krasnego Dłuska, który wraz z przyjacielem przeprowadzał nad wodą wędkarski rekonesans. - Te piszczele w butach! Makabra! Po nocach mi się śnią - dodaje.
Faktycznie, widok był wstrząsający. Poruszył nawet strażaków, którzy przecież niejedno już widzieli. To oni musieli wykuć nieboszczyka z lodowej pułapki. Przykrywała go 20-centymetrowej grubości półprzezroczysta glazura.
Potem do roboty zabrała się policja i prokuratura. - Już wiadomo, że do śmierci mężczyzny nie przyczyniły się osoby trzecie. Nastąpiła z przyczyn naturalnych - mówi Renata Szynczewska z Prokuratury Rejonowej w Międzyrzeczu. A czyje to ciało, ustalą badania DNA. Tymczasem we wsi mówi się, że to młody Ślązak, który rok temu odwiedził w Krasnym Dłusku rodzinę, poszedł na spacer i zniknął.