Takie sytuacje są możliwe tylko w budżetówce. Bo jaki właściciel prywatnej firmy przez 12 lat trzymałby etat dla pracownika, który karierę robi gdzie indziej? A o takie miękkie lądowanie zadbał dla siebie Janusz Babiński. Gdy w 2002 r. zostawał wójtem, wziął bezpłatny urlop w podstawówce w Wilczych Laskach, w której uczył wychowania fizycznego. W 2010 r. na jego wniosek radni tę szkołę zlikwidowali, ale on zdążył już załatwić sobie miejsce na liście urlopowanych nauczycieli gimnazjum w Turowie. I pojawił się w tej szkole w grudniu tego roku, po przegranej drugiej turze wyborów na wójta. Objął jedyny etat wuefisty, pozbawiając jednocześnie pracy Antoninę Richter.
On z ogromną przerwą w wykonywaniu zawodu, ale za to nauczyciel mianowany. Ona, uwielbiana przez uczniów, nauczycielka z pasją i z niebagatelnymi sukcesami sportowymi - mistrzyni Polski w maratonie wśród nauczycieli i 17. na świecie w górskich biegach długodystansowych.
- Moja ostatnia umowa była jedynie do 15 listopada. Teraz już wiem, dlaczego. Trzeba było znaleźć miejsce dla wójta - mówi Antonina Richter. - Czuję się pokrzywdzona. Oddałam tej pracy całe serce i nie spodziewałam się, że dyrekcja tak ze mną postąpi - dodaje. Antonina Richter będzie szukała sprawiedliwości w sądzie.
Były wójt nie ma sobie nic do zarzucenia. - Nikt przeze mnie nie stracił pracy, tej pani skończyła się umowa. A ja po prostu wróciłem do szkoły z bezpłatnego urlopu - kwituje Janusz Babiński. A dyrekcja szkoły się tłumaczy. - Mam tylko jeden etat wuefisty. Niech sprawę rozstrzyga sąd - mówi Małgorzata Mieżyńska-Biskup, dyrektorka gimnazjum w Turowie.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail