Znali się od dziecka. Razem bawili się w piaskownicy, razem dorastali i nawet kiedy stali się dorosłymi mężczyznami, ich drogi się nie rozeszły. Wciąż razem chodzili na dziewczyny, łowili ryby, oglądali mecze. Gdy 16 czerwca Polska grała z Niemcami, razem dopingowali Biało-Czerwonych w strefie kibica. Kolejnych meczów naszych żaden z nich już nie obejrzał. Bo Piotr (29 l.) zginął z ręki przyjaciela, a Kamil (29 l.) trafił za kraty.
Jak ustalili śledczy, kilka dni przed feralnym wtorkiem przyjaciele pokłócili się podczas uroczystych obchodów święta miasta. Ich koledzy twierdzą, że poszło o piękną nieznajomą - mieszkankę pobliskiej wioski, która obu wpadła w oko. Prokuratura tej wersji nie potwierdza. Może dlatego, że zabójca nie wyjawił powodu konfliktu. Faktem natomiast jest, że w dniu meczu Polski z Ukrainą przyjaciele imprezowali w mieszkaniu przy ul. Libelta. I tam odżyły animozje sprzed kilku dni. Od słowa do słowa doszło między nimi do bójki. Górą był wysportowany Piotr, więc Kamil chwycił kuchenny nóż i wbił go w serce przyjacielowi.
- Uderzenie było tak silne, że ostrze przebiło serce i utkwiło w kręgosłupie ofiary - mówi międzyrzecki prokurator Sławomir Dudziak.
Piotra nie zdołano uratować. Zmarł w miejscowym szpitalu. A zatrzymany kilkadziesiąt minut po zabójstwie Kamil pokazał śledczym złamany w bójce ząb i wyjaśnił, że chwycił za nóż w obronie własnej.
W mieście mówi się wprost, że to dramat dwóch zaprzyjaźnionych ze sobą rodzin. Kiedy Kamila przywieziono do sądu, który miał orzec o aresztowaniu go na trzy miesiące, przed salą rozpraw czekał na niego ojciec Piotra. I z ogromnym smutkiem w oczach patrzył na zabójcę swego syna.
Zoabcz: Rodzinna tragedia! Ojciec śmiertelnie potrącił 2-letnią córeczkę