Na pozór był ułożonym chłopakiem. Tak przynajmniej o Marcinie S. mówili znajomi. Mieszkał wraz z mamą, czworgiem rodzeństwa i babcią w domu rodzinnym w Sobolewie pod Bochnią (woj. małopolskie). Ojciec umarł sześć lat wcześniej. Marcin pracował w zakładzie stolarskim. Rodzina bardzo się kochała. Nie było kłótni. Aż do piątku, kiedy to doszło w ich domu do... krwawej rzezi.
Magda S. (15 l.), najmłodsza siostra Marcina, wróciła do domu. Jej oczom ukazał się makabryczny widok. Na podłodze leżały zakrwawione ciała jej mamy i babci. Obok nich stał Marcin z nożem w ręku.
- Coś ty zrobił?! - piętnastolatka krzyknęła do brata. Nie tłumaczył, tylko w amoku zaczął prosić ją, by mu pomogła, bo inaczej pójdzie siedzieć. Roztrzęsiona Magda wysłała go do łazienki, by umył ręce. W tym czasie rzuciła się do ucieczki. Morderca dopadł ją na schodach.
- Córka usłyszała rozpaczliwe wołanie o pomoc. Wraz z żoną pobiegły sprawdzić, co się dzieje - opowiada mieszkający w sąsiedztwie Andrzej Serafin (51 l.). Na widok kobiet Marcin puścił siostrę. Gdy zobaczył policjantów nie próbował uciekać. Odwrócił się tylko i zaczął pod nosem nucić hit disco. "Miała matka syna, syna jedynego" - tak brzmiały słowa, z którymi na ustach morderca wsiadał do policyjnego radiowozu.
Jak ustalili funkcjonariusze, od jesieni Marcin S. leczył się psychiatrycznie. Podobno miał stracić pracę i popadł z tego powodu w depresję.
Czytaj też: Krwawy horror! Nastolatek zadźgał matkę, a potem odciął sobie penisa!