Starszy pan w 2008 roku spacerując, przewrócił się i złamał szyjkę kości udowej. Obolały trafił na stół operacyjny szpitala w Pabianicach. Ortopedzi po kilku godzinach obwieścili sukces. Tymczasem po zabiegu stan pana Zdzisława pogarszał się. - Noga bardzo bolała - opowiada. Mężczyzna szukał ratunku u lekarzy w pabianickim szpitalu, ale oni zalecili mu tylko częste spacery. Od chodzenia ból miał minąć. Ale każdy ruch nogą sprawiał mi ogromny ból. - Mieszkam na trzecim piętrze, codziennie musiałem zejść 51 stopni w dół i pokonać tyle samo w górę. Po prostu koszmar - wyznaje emeryt.
Widząc, że u pabianickich lekarzy pomocy nie uzyska, pan Zdzisław zdecydował się na prywatne leczenie. Wydał kilkaset złotych na specjalne zastrzyki z blokadami, które na chwilę uśmierzały ból. Ale dolegliwości powracały. W końcu mężczyzna trafił do ortopedów z Łodzi. Ci zrobili prześwietlenie i znaleźli przyczynę koszmaru pana Zdzisława. Lekarze z Pabianic po operacji, zaszywając ranę, nie usunęli jednego wacika, czyniąc z mężczyzny kalekę. Teraz przed sądem pan Zdzisław będzie domagał się odszkodowania.
Zarządzający szpitalem Witold Barszcz (55 l.) nie chciał komentować sprawy. - W międzyczasie nastąpiła zmiana formy prawnej naszej placówki z publicznego zakładu opieki społecznej na niepubliczne Centrum Medyczne. Nas ta sprawa nie dotyczy, tylko szpitala, który jest w likwidacji - tłumaczy, zapominając jednak dodać, że wcześniej też pełnił funkcję dyrektora instytucji, która dziś jest w upadłości.
Witold Barszcz, dyrektor szpitala : To nie moja sprawa
- W międzyczasie nastąpiła zmiana formy prawnej naszej placówki z publicznego zakładu opieki społecznej na niepubliczne Centrum Medyczne. Nas ta sprawa nie dotyczy, tylko szpitala, który jest w likwidacji - tłumaczy dyrekor, zapominając o tym, że także wcześniej pełnił funkcję dyrektora placówki, która dziś jest w upadłości.