"Super Express": - Jak można scharakteryzować ludzi - partyzantów i cywilów - skupionych wokół braci Bielskich, historię których pokazuje hollywoodzka superprodukcja "Opór"?
Andrzej Żbikowski: - Był to obóz rodzinny, który - żeby przetrwać - musiał wejść w kontakty z partyzantką działającą w okolicy. Na tamtych terenach najsilniejsza była partyzantka sowiecka. Było to o tyle łatwiejsze, że polska narodowa partyzantka była niechętnie nastawiona do Żydów. Tak więc ludzie skupieni wokół braci Bielskich nie mieli wyboru.
- Co stanowiło dla nich największe zagrożenie?
- Oczywiście działalność Niemców. Gdy front się cofał, starali się oni "uporządkować" tereny przyfrontowe. Erich von dem Bach-Zalewski, późniejszy kat Powstania Warszawskiego, był na tych terenach szefem od zwalczania partyzantki, czyli - jak mówili Niemcy - bandytyzmu. Robiono obławy i wówczas Żydzi musieli walczyć. Musieli walczyć również po to, aby współdziałać z sowiecką partyzantką, wobec której mieli zobowiązania. Nie mogli odmówić tej współpracy, bo naraziliby się na represje. Oni nie kierowali się żadną ideologią - byli to prości ludzie z małych miasteczek, bez specjalnej wiedzy politycznej - po prostu chcieli przeżyć.
- Czy są świadectwa na to, że właśnie grupa braci Bielskich walczyła z bronią w ręku?
- Jest trochę takich świadectw, nie kwestionują tego nawet niechętni im historycy.
- Jaki był stosunek polskiej partyzantki do grupy braci Bielskich?
- Traktowała ją jako partyzantów sowiecko-żydowskich. Już od dyrektywy Grota-Roweckiego, później Bora-Komorowskiego, przez rozkazy lokalne - np. pułkownika Linarskiego na Białostocczyźnie - Żydów do AK-owskiej partyzantki nie przyjmowano.
- Co inspirowało te rozkazy?
- Do konspiracji w ogóle niechętnie przyjmowano Żydów, gdyż bano się, że to powiększa ryzyko wpadki. Później partyzantkę określano jako narodową, a władze polskie w kraju i na emigracji jako władze właśnie polskie - czyli nie w sensie obywatelskim.
- Przecież przy rządzie londyńskim byli reprezentanci żydowscy...
- W Polskim Państwie Podziemnym nie było żadnej autonomicznej żydowskiej struktury. Nawet słynna Żegota nie była instytucją państwa podziemnego, tylko organizacją społeczną afiliowaną przy Delegaturze. Z kolei w Radzie Narodowej w Londynie było dwóch przedstawicieli Żydów. Zresztą konspiracja w kraju zarzucała władzom na uchodźstwie, że przyjmuje stanowisko zbyt prożydowskie. Nie było więc różowo. Żydzi zostali zostawieni samym sobie i chwytali się wszystkich możliwych sposobów działania, żeby przetrwać.
- W filmie przedstawiony jest głód, jaki panuje w ukrytym w lesie obozowisku. Są jednak i takie relacje, że sytuacja aprowizacyjna braci Bielskich była całkiem przyzwoita...
- Dzisiaj wśród badaczy zajmujących się tą sprawą przeważa opinia, że jak na żydowskie obozy rodzinne obóz braci Bielskich był relatywnie lepiej zaopatrzony. Oni na tamtych terenach byli u siebie, lepiej się orientowali, w jaki sposób zdobyć żywność. Byli też lepiej uzbrojeni, no i mieli taktyczny sojusz z silną partyzantką sowiecką. Przeżyli i później, po wojnie, trwali w uwielbieniu do braci Bielskich. Na terenach centralnej Polski obozy żydowskie były znacznie bardziej wygłodzone i narażone na chaos wojny. Np. z obozu Grynszpana w Lasach Parczewskich przeżyło kilkadziesiąt osób z kilkuset. Największe straty zadała im komunistyczna Armia Ludowa. Byli zdradzani, napadani - niełatwo było być Żydem w ukryciu.
- W filmie nie pojawia się wątek mordu we wsi Naliboki...
- Braci Bielskich tam nie było.
- Ale są relacje, że w mordzie uczestniczyli ich ludzie...
- Ci ludzie często zmieniali swoją przynależność. Zresztą z tego, co się orientuję, za tę masakrę odpowiedzialność ponosi inny oddział - Simchy Zorina. Tragedia ta miała miejsce na styku polsko-sowieckim. Partyzant tak jak żołnierz - wykonuje rozkazy. To był mord dokonany przez oddziały sowieckie w ramach rozprawiania się z polską partyzantką.
- Skoro już poświęca się komuś film, warto chyba pokazać każdy aspekt...
- Na pewno w pewnym stopniu ten film odbiega od rzeczywistości - przede wszystkim rozmija się z racjami polskich chłopów, którzy na tamtych terenach byli licznie reprezentowani od wielu pokoleń i traktowali tę ziemię jako swoją. Oddział braci Bielskich był największy i przetrwał - myślę, że dlatego poświęcono mu film. To nie jest obraz o Nalibokach, tylko o braciach Bielskich. Gdyby byli w Nalibokach i brali udział w tym mordzie, to oczywiście niepokazanie tego byłoby fałszerstwem.
- Czyli oddział braci Bielskich nie zabił w czasie wojny ani jednego Polaka?
- Nie odpowiem na to pytanie, gdyż nie prowadziłem studiów w tym zakresie. To jest możliwe, ale trzeba się oprzeć na konkretnych dowodach.
- Jak można ocenić lojalność żydowskich partyzantów z takich oddziałów, jak braci Bielskich, wobec państwa polskiego?
- Wobec komunistów lojalność była daleko posunięta, natomiast wobec władz podziemnych nie poczuwali się do niej, ponieważ władze państwa podziemnego nie zaopiekowały się Żydami w czasie wojny. Tylko w indywidualnych przypadkach.
- To dla mnie niezrozumiałe. Polscy Żydzi byli związani z tym krajem od tysiąca lat, przed wojną ich udział w życiu społecznym i gospodarczym Polski był znaczący...
- No tak, ale została ich garstka - około 300 tysięcy z trzech i pół miliona. Z czego dwie trzecie tuż po wojnie wyjechało.
Andrzej Żbikowski
Pracownik naukowy Żydowskiego Instytutu Historycznego, zajmujący się historią Żydów w Galicji w XIX wieku oraz wojenną historią Żydów na Kresach