Zygmunt Miernik osiągnął zatem swój cel. - W przeciwnym razie nikt nie pytałby, dlaczego nie można sądzić Czesława Kiszczaka, nikt by się sprawą nie zainteresował - tłumaczy swe motywy opozycjonista. - Zbrodnia nieukarana rodzi nowe zbrodnie. Niedługo może dowiemy się, że górnicy z "Wujka" sami się zastrzelili. Jeśli sędziowie nie skażą Kiszczaka, to okryją się hańbą - dodaje Zygmunt Miernik.
Złość jego i innych obecnych w środę w warszawskim sądzie wywołała decyzja sędzi o utajnieniu części rozprawy. Zdaniem Miernika, ludzie mają prawo wiedzieć, dlaczego gen. Czesław Kiszczak (88 l.) miałby uniknąć sprawiedliwości.
>>> Sędzia dostała tortem podczas procesu generała Kiszczaka
Sprawą rzutu tortem natychmiast zajęła się policja. Zygmunt Miernik jeszcze nie zdążył wrócić z Warszawy do Sosnowca, gdzie mieszka, gdy do jego domu dwa razy zawitali funkcjonariusze. Po raz trzeci odwiedzili go wczoraj przed godziną 11, akurat wtedy, gdy był na spotkaniu z naszym reporterem. - Błyskawiczna reakcja, prawda - mówi Zygmunt Miernik.
- Nie czuję się terrorystą. Uważam, że nie znieważyłem sądu czy też sędzi. Ta pani skończyła już wówczas rozprawę, zdjęła togę i łańcuch z orłem, nie miała insygniów - mówi z przekonaniem opozycjonista.
None