To dzięki interwencji mieszkańców Świerklańca (województwo śląskie) udało się uratować Bariego. Pies konał w męczarniach. Leżał pod samochodem, gdzie chronił się tak przed słońcem, bo do budy nie miał już siły wejść. Zdaniem weterynarzy w bezruchu znajdował się od 5 do 7 dni. Nie był w stanie samodzielnie opędzać się od much, które składały na jego skórze larwy. Wójt Marek Cyl, jak tylko dowiedział się o cierpiącym zwierzęciu udał się na posesję. - Jestem wytrzymały psychicznie, ale to co tam zobaczyłem... Ten pies był w stanie agonalnym - mówił w TVN24. Właściciel psa tłumaczył, że pies był stary i czekał na weterynarza, który miał go uśpić. Bari trafił do kliniki weterynaryjnej w Chorzowie i jest pod opieką azylu "Cichy Kąt". - Jeśli nie stanie na nogach, trzeba będzie przeprowadzić eutanazję. Nie skażemy Bariego na wegetację - mówi Anna Walczakowska, prezes "Cichego Kąta".
Zobacz: Absurd! Mąż mnie katował, a sąd mi każe za niego płacić!