Prędkość to nie jest kategoria kojarzona z polityką. Raczej z wojskowością. Aleksander Macedoński dlatego był Wielki, bo działał szybko. Napoleon zrewolucjonizował sztukę walki, bo jego żołnierze przemieszczali się znacznie szybciej od przeciwników. Blitzkrieg Niemców w czasie drugiej wojny światowej był tak zabójczo skuteczny, gdyż nikt nie potrafił znaleźć sposobu na szaleńcze tempo ataków. Poradziły sobie z nim dopiero rosyjskie przestrzenie i rosyjska zima.
Kampania Patryka Jakiego w Warszawie to polityczny Blitzkrieg, w którym tempo działań ma absolutnie kluczowe znaczenie. Rywalom najzwyczajniej w świecie trudno za nim nadążyć. Ledwo zaczynają analizować i krytykować jakiś pomysł kandydata Zjednoczonej Prawicy, a on rzuca kolejny, a potem następny. W efekcie konkurenci są zdezorientowani, zasapani i zapóźnieni. I chcąc przyłapać go na pustych albo nierealnych obietnicach podążają szlakiem jego kampanii, czyniąc z Jakiego główny punkt odniesienia tej kampanii. Czyli jej faworyta.
Jaki zaczął najwcześniej z całej stawki, co rodziło zasadne pytanie: czy wystarczy mu pomysłów do końca kampanii. O dziwo wystarcza. Wiceminister sprawiedliwości ciągle wyciąga coś z kapelusza, dzięki czemu jego spektakl trwa. Ostatnio wyciągnął królika całkiem pokaźnych rozmiarów, czyli Piotra Guziała. Związany z lewicą ex burmistrz Ursynowa wycofał się z wyborów i poparł Jakiego. Blitzkrieg został zatem uzupełniony o kolejny manewr taktyczny: oskrzydlenie. Rafał Trzaskowski, główny rywal Jakiego, jest okrążany z lewej strony. A wszystko dzieje się tak szybko, że trudno mu wymyślić ripostę.
Jaki obiecuje warszawskim wyborcom bardzo dużo. Ja jednak chciałbym wiedzieć co obiecał jednemu człowiekowi. Jarosław Kaczyński bardzo długo niechętnie patrzył na stołeczne ambicje wiceministra sprawiedliwości. Trudno mu się dziwić – Jaki to w końcu człowiek Zbigniewa Ziobry i nie jest w PiS, tylko w Solidarnej Polsce. Koniec końców Jaki dostał od Kaczyńskiego zielone światło. Czym przekonał do siebie prezesa? Co mu obiecał? Bo raczej nie Dzielnicę Przyszłości na prawym brzegu Wisły. I czy to pytanie nurtuje także Zbigniewa Ziobrę?