„Super Express”: – Wybuchła afera związana z Komisją Nadzoru Finansowego?
Janusz Szewczak: –Pragnę jednak podkreślić bardzo szybką, zdecydowaną postawę rządu i ministra Zbigniewa Ziobro. Reakcja służb była błyskawiczna. Są dymisje, wdrożone jest śledztwo. Tak powinno być. Zero tolerancji nawet wobec najdrobniejszych wątpliwości. O wszystkim niech ostatecznie decyduje sąd. Jeśli jednak jakieś wątpliwości się pojawią, to natychmiast powinny być podjęte zdecydowane działania. Nie może być pobłażania. Tak zadziałano w sprawie KNF. Inna sprawa, że uważam, że w sektorze bankowym dla tych, którzy doprowadzają do strat finasowych, zagrażają bezpieczeństwu finansowemu, powinny być stosowane bardzo surowe, nawet wielomiliardowe kary, tak jak w Stanach Zjednoczonych.
– Opozycja twierdzi, że sprawa szefa KNF to afera na miarę afery Rywina z początku lat 2000. Jest coś na rzeczy?
– Nie no, ci, którzy sami mają najwięcej za uszami teraz lansują się jako obrońcy uczciwości i praworządności. Reakcja instytucji państwa w sprawie KNF była jak najbardziej właściwa i szybka. To postęp o lata świetlne w porównaniu do rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. A dodam jeszcze, że prowadzone jest bardzo intensywne śledztwo w sprawie GetBacku. Tam było już kilkanaście zatrzymań. I wreszcie Idea Bank, który został jak najbardziej słusznie wpisany na listę ostrzeżeń KNF. Tu też prowadzone są działania.
– Opozycja mówi, że te działania są niewystarczające…
– Mamy do czynienia z takim pompowaniem balonika przez opozycję. W rzeczywistości działania rządu są zdecydowane, szybie i twarde. Premier powołał specjalny zespół. Prokuratura działa. Są wdrażane śledztwa prokuratorskie. Do tego promuje się przy tym postać taką jak Leszek Czarnecki, który osobą krystaliczną nie jest.
– Dobrze, są wątpliwości do działań Czarneckiego, choćby sprawa polisolokat dla osób starszych. Jednak tym bardziej, jak ktoś wchodzi do klatki z lwem, nie powinien się zdziwić, że został rozszarpany. Czy pana zdaniem nie jest jednak przegięciem to, że szef KNF spotyka się bez prawnika z kimś takim jak Czarnecki?
– Oczywiście. Leszek Czarnecki to nie jest postać z mojej bajki. W PRL tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa. W ostatnich latach właściciel podmiotów bankowych, finansowych, co do których są poważne wątpliwości zarówno co do kondycji finansowej, jak i ich działań na rynku.
– A konkretnie?
To podmioty działające w sferze polisolokat, w sferze tak zwanych kredytów frankowych, także podmioty, które sprzedawały akcje Getbacku. Ja już dawno krytycznie wypowiadałem się co do tych podmiotów, napisałem w tej sprawie interpelację do Komisji Nadzoru Finansowego. Sprawą zajmowaliśmy się także na Komisji Finansów Publicznych w Sejmie. Co do szefa KNF nie powinien się z Leszkiem Czarneckim spotykać. Uważam, że konsekwencje muszą być. Nie ma świętych krów, co zresztą nasz rząd nie raz udowodnił.