Tym razem faktycznie trudno się zdecydować, jak to właściwie z tą szklanką jest. Owszem, usłyszeliśmy słowa o wielkiej przyjaźni i mocnym sojuszu, ale… to przecież nic nowego, dobrze to znamy. A jednocześnie wiemy, że Donald Trump traktuje to jako rytuał – interesuje go, co może sam zyskać. I trudno mieć pretensję – amerykański prezydent pilnuje amerykańskiego interesu. My pilnujmy własnego.
Deklaracja to rzecz piękna i chwalebna, ale jednak głównie symboliczna. Ważne są słowa wsparcia dla Trójmorza i nacisk obu stron na kwestie energetyczne, ale przecież o zaangażowaniu Waszyngtonu w to przedsięwzięcie nie mogliśmy wątpić – ono zaczęło się w dużej mierze dzięki Amerykanom. Zobaczymy, co się stanie teraz, gdy Niemcy deklarują zainteresowanie dołączeniem.
Czego natomiast Donald Trump nie powiedział? Otóż nie powiedział nic ani o sankcjach w związku z Nordstreamem 2, ani o stałej bazie wojskowej w Polsce. Nie ma powodu, żeby uznawać to za polską porażkę – na zdrowy rozum, trudno było się spodziewać daleko idących deklaracji w pierwszej sprawie czy decyzji w drugiej. Z drugiej jednak strony nasze oczekiwania w tych sprawach nie były nieuprawnione – w końcu opłacamy nasz sojusz z USA całkiem konkretnymi pieniędzmi, wydawanymi na amerykańskie uzbrojenie.
Mimo wszystko wygląda trochę, że z dużej chmury spadł deszcz względnie mały – może nie mżawka, ale jednak nie ulewa. Można odnieść wrażenie, że głównym, dość mało ambitnym celem spotkania obu prezydentów było pokazanie, że nie ma mowy o izolacji obecnej władzy, a polski prezydent może się spotykać z amerykańskim. Pamiętajmy jednak, że warunkiem było stępienie bardzo nieszczęśliwej i nieprzemyślanej ustawy o IPN.
Najgorsze jest to, że wciąż nie wygląda to ani trochę na zaplanowaną na wiele ruchów naprzód strategię. Ot, polityka reaktywna, jak zwykle. A taką strategię Polska mieć po prostu musi, bo geopolityczna rzeczywistość zmienia się wokół nas w dawno nie widzianym tempie: USA kontra UE i Chiny, niemiecka i francuska wizja Europy, Niemcy kontra USA, Bliski Wschód, Rosja… Klocki tej układanki wirują, aż miło. U nas zaś rządzący sprawiają wrażenie, jakby odczytywali na nowo broszurę „Polska jest mocarstwem” ambasadora Juliusza Łukasiewicza. Broszurę wydaną w roku 1938.