Płock. Nie cichną prostesty ws. Margot. Władza napędza nienawiść, to są ludzie, którzy mają krew na rękach

i

Autor: Facebook Margot trafiła do więzienia w Płocku, ale są osoby, które protestują przeciwko jej zatrzymaniu i aresztowaniu

Margot nie jest ofiarą ani pieskiem – z Martą Woźniak polemizuje Mirosław Skowron

2020-08-13 18:32

W tekście Marty Woźniak na temat Margot i homofobii znalazłem wiele emocji, kilka nietrafionych porównań, oraz jeden bardzo groźny postulat. Niezależnie od absurdu jakim są 2 miesiące aresztu za zarzucane czyny, Margot nie jest tu ofiarą, ale sprawcą. I choć zgadzam się, że sprawca bywa niekiedy także ofiarą, to nie jest ten przypadek. Ktoś, kto w przestrzeni publicznej decyduje się na rękoczyny, nie powinien liczyć na ulgę tylko dlatego, że należy do mniejszości.

Nie pamiętam który, ale ktoś z lewicowych publicystów stwierdził po weekendzie, że dziś to Margot jest największym sojusznikiem Zbigniewa Ziobry w walce z ruchem LGBT. Trudno chyba wyobrazić sobie gorszą twarz walki o prawa mniejszości niż człowiek, rzucający się na inną osobę z pięściami. Ktoś, kto w obliczu nawet brutalnych, ale tylko słów, rzuca się na adwersarza z pięściami, wyklucza się z grona osób cywilizowanych.

Marta Woźniak w swoim tekście brawurowo porównuje sytuację Margot do „Ukraińca, którego szefowa wywiozła do lasu, gdzie zmarł”. No nie… W przypadku o którym mówimy to Margot jest agresorem, nadużywającym przemocy. Równie nietrafione wydają mi się porównania do morderstw dokonanych w sytuacji przemocy domowej. Nawet tam rozważane bywa przecież „przekroczenie granic obrony koniecznej”.

Marta porównuje Margot do „pieska Fijo, którego skatował właściciel”. Nie przepadam za porównywaniem ludzi do zwierząt… Pozostając w tej poetyce muszę jednak zwrócić uwagę, że jeżeli już, to Margot był tu pieskiem, który rzucił się na przechodnia. I jeżeli piesek staje się groźny dla otoczenia, to się go karci. Zakłada kaganiec. W skrajnych przypadkach usypia.

Grono wędrownych idiotów, którzy zechcą teraz oskarżyć mnie o namawianie do czyjejś eksterminacji, proszę o ochłonięcie i przejście kursu czytania ze zrozumieniem.

Marta apeluje, że „bez względu na seksualność Margot, powinniśmy stanąć w jej obronie”. No nie. Bez względu na seksualność powinniśmy piętnować przemoc fizyczną w przestrzeni publicznej. I ktoś zamiast dyskutować, albo podawać obrażające lub agresywne dla niego uwagi do sądu decyduje się na kogoś rzucić z pięściami, to nie powinien się spodziewać obrony. Powinien się spodziewać wyroku. Zarówno bandyta, który bije gejów, jak i bandyta, który chciałby kogoś pobić w ich imieniu.

Marta uważa, że powinniśmy walczyć z mową nienawiści. Będąc radykalnym zwolennikiem wolności słowa uważam, że wcale nie powinniśmy. Walczyć z nią (i podawać do sądu) powinni ludzie, którzy czują się obrażeni jakimiś słowami lub zachowaniami. Państwo nie powinno ich w tym wyręczać, bo najbardziej obawiam się sytuacji, w którek to politycy (nieważne z której strony) uzurpują sobie prawo decydowania o tym, co mową nienawiści jest, a co jeszcze nie. Zostawmy to sądom.

Sądowi powinniśmy też pozostawić decyzję w sprawie, o którą Michał Sz być może oskarżony jeszcze zostanie. Podczas demonstracji Margot zwrócił się do policjanta per” „ty ch…, k…”. Być może była to mowa miłości, a nie nienawiści i ja jej nie rozpoznałem. Jestem na tyle dorosły, że zdaję sobie sprawę z istnienia różnych rodzajów miłości (w tym BDSM), ale nie wiem, czy taka interpretacja mowy miłości utrzyma się przed sądem. Podobnie jak w przypadku licznych na tej manifestacji okrzyków "jeb... psy", środkowych palców i wyzywania policjantów od "k...".

Obrażany policjant ma pełne prawo podać Margot do sądu. Co więcej, bywałem świadkiem pacyfikacji różnych demonstracji w państwach (w tym także uznających istnienie tzw. innej płci lub dających homoseksualistom pełne prawa), w których w podobnej sytuacji policjant po prostu lał pałą. „Niezależnie od czyjejś seksualności”. A ten, w Polsce ustał i nie zareagował. Pełen profesjonalizm.

Marta narzeka, że w polskich miastach, pomimo wyroku sądu, nadal jeżdżą furgonetki z obraźliwymi hasłami. Jeżeli są na to wyroki, to proszę podać tych ludzi do sądu. Będzie recydywa i wyższe kary. Groźniejsi od jakichkolwiek haseł na ciężarówkach są jednak dla społeczeństwa ludzie, którym od poczucia racji i moralnej wyższości przewraca się we łbach tak, że uznają za słuszne wyręczać sąd i samemu wymierzać pięściami sprawiedliwość. Tym bardziej w grupie.

W tym kontekście kompletnie nie rozumiem, dlaczego Marta „nie pojmuje, dlaczego pozwala się na przemoc”, bo sama tę przemoc usprawiedliwia.

Moja redakcyjna koleżanka domaga się też „kar za homofobię”. Tu należałoby zdefiniować co chce karać i dlaczego. Wprowadzanie kar za coś mocno nieprecyzyjnego jest legislacyjną głupotą. Może chodzi o słowne obrażanie? Ok, ale polskie i unijne prawo przewiduje ścieżkę prawną oskarżenia kogoś za coś takiego. Czy chodzi o ataki fizyczne? Przewiduje tym bardziej. O czym za moment przekona się przecież Margot.

Intuicyjnie rozumiem, że chodzi o jakieś ustawowe ściganie z urzędu. Problem w tym, że różni politycy, różne rzeczy – zależnie od poglądów – mogą zapisać jako mowę nienawiści. Ja osobiście za mowę nienawiści uważam wielokrotnie słyszane z ust liberalnych dziennikarzy, pełne pogardy stwierdzenie, że „500 plus to pieniądze z podatków dla patologii i nierobów”. Na Zachodzie beneficjentami takiej pomocy są w dużej mierze najubożsi, czyli imigranci. Mniejszości czarnoskóre i arabskie. W Polsce takich mniejszości nie ma. Wygodnie dla dziennikarskiej warszawki ci, którymi pomiatają są u nas akurat biedni, ale biali. Na Zachodzie ich wypowiedzi byłyby rasistowskie. U nas są mainstreamowe.

Czy pomimo tego należałoby takie wypowiedzi z urzędu ścigać jako mowę nienawiści? Oczywiście, że nie. Polemizować, udowadniać bezmyślność, ale politykom wara od wpisywania takich rzeczy do kodeksu.

W przypadku homofobii pojawia się też pytanie, co za homofobię i transfobię uchodzi. Rozmawiałem o wydarzeniach z weekendu z aktywistami ruchu LGBT i posłankami Lewicy. Część z nich ochrzaniała mnie, że Michała Sz, czyli Margot nazywam mężczyzną uprawiając agresję słowną.

Nie zgadzam się z tym. Wielokrotnie rozmawiałem np. z Anną Grodzką jako posłanką i nie mam z tym problemu. Margot będzie za chwilę skazywany jako mężczyzna. Co więcej, sędzia decydujący o jego winie, z dużą dozą prawdopodobieństwa będzie sędzią „antypisowskim”. Większość sędziów z oczywistych powodów taka jest. I nawet czując sympatię z ruchem LGBT, skaże Michała Sz. jako mężczyznę. Czy czyni go to jakimś fobem? Nie, gdyż w przeciwieństwie do Anny Grodzkiej Margot nie jest po, ani w trakcie procesu zmiany płci. Z tego co wiem nie jest nawet na początku tego procesu.

Anna Grodzka, gdyby dopuściła się tego samego, co zrobił Michał Sz. byłaby skazywana jako kobieta. Tyle, że Anna Grodzka takiego zachowania by się po prostu nie dopuściła. Z jej kilkuletniej aktywności w życiu publicznym wynika bowiem, że w przeciwieństwie do Margot jest osobą na pewnym poziomie i nie rzuca się na ludzi z pięściami.

Marta ma pretensje do Zbigniewa Ziobry o to, że „rozróżnia tylko dwie płcie” i „nie doczytał naukowych publikacji na temat ludzkiej seksualności”. Zbigniew Ziobro może rozróżniać nawet i 70 płci, ale to nie on będzie rozstrzygał co prawnie płcią jest, a co nie jest. Dwie płcie rozróżnia zdecydowana większość Europejczyków i zdecydowana większość krajów UE. Owszem, Marta może uznać, że są zacofani i niedoedukowani, ale dopóki takie jest prawo, właśnie w ten sposób będzie przez nie traktowany Michał Sz. Jest kilka krajów w Europie, które rozróżniają tzw. inną płeć (w paszporcie uwidocznioną jako X). Nie rozróżniają jej jednak nawet tak progresywne państwa jak Belgia lub Francja. W tych krajach sędziowie także skazywaliby Margot jako mężczyznę. Nawet tam, działacze ruchów LGBT nie mogą udowadniać swoich racji bijąc ludzi o innych poglądach.

Margot, czyli Michał Sz. całował trzy koleżanki w 44 sekundy!

Są rzeczy, w których się z Martą zgadzam. Choć jest ich niewiele. Marta ma też pretensje do policjanta o to, że się nie przedstawił spisując ją (a powinien). Ma też pretensje o utrudnianie pracy dziennikarzy na miejscu protestów i zamieszek. To prawda, policja nie powinna dziennikarzom w tym przeszkadzać. I znów, mam nadzieję, że wielu dziennikarzy będzie o tym pamiętało, gdy władza zmieni się na tą, na którą głosowali oni. I nie usłyszę od nich, jak to było po zatrzymaniu dwóch kolegów w komisji wyborczej przez służby podległe Platformie „po co tam poleźli”.


Zgadzam się też, że w świetle dotychczasowych informacji, decyzja o 2 miesiącach aresztu dla Margot, to kompletna przesada. I mam nadzieję, że będą o tym pamiętali także ci dziennikarze, którzy dziś oburzeni, kilka lat temu przy „akcji widelec” w sprawie piłkarskich kibiców komentowali między sobą „dobrze tak sk…”.


Jest w tekście Marty też apel o rzecz bardzo groźną. Podkreśla ona, i jak rozumiem się z tym solidaryzuje, że „naukowcy z całego świata wezwali polskie władze do natychmiastowego uwolnienia Margot”. Nie wiem jak naukowcy. Ja spotkałem się z takim apelem ze strony pani komisarz Rady Europy. I nie, ani na żądanie naukowców, ani na żądanie manifestantów, ani polityków nie powinno się Margot zwolnić z aresztu. Pomimo jego absurdalności. Powinno się za to zwolnić ze stanowiska panią, która jako komisarz Rady Europy wygłasza takie brednie.

Nikt z nas nie chciałbym żyć w kraju, w którym decyzje sądów (głupie czy nie) mogą być anulowane przez polityków, naukowców lub demonstrantów. Czy tym politykiem będzie ktoś z zagranicy, czy też Ziobro, Zandberg, czy Roman Giertych (zapowiadany przez część opozycji na następnego ministra). Nikt z nich nie powinien mieć takiej mocy. Zostawmy to sądom.

Co ciekawe, przyznają mi w tym rację nawet posłanki Lewicy. Mam nadzieję, że po tym jak trochę ochłonie, przyzna mi ją też Marta...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki