Czy nie chcemy bronić słabszych? Czy nie chcemy pochylać się nad ludzką krzywdą? Czy nie chcemy stawać murem za tymi, którzy są wystawieni na szykany ze strony silniejszych? Chcemy. Tak jak w przypadku Ukraińca, którego szefowa wywiozła do lasu, gdzie zmarł. Tak jak w przypadku pieska Fijo, którego skatował jego właściciel. Tak jak w przypadku molestowanych kleryków i księży przez poznańskiego arcybiskupa Juliusza Paetza. Jak w przypadku tysięcy, których głos nie jest słyszalny. Bez względu na seksualność Margot, powinniśmy stanąć w jej obronie i piętnować wszystkie homofobiczne hasła, które zalewają przestrzeń publiczną, które godzą w prawa człowieka. To jest lekcja, ministrze Ziobro, bo lesbijki, geje, osoby biseksualne i transpłciowe, które kryją się pod literkami LGBT, były, są i będą w społeczeństwie.
Jeśli politycy chcą dzielić społeczeństwo, obowiązkiem dziennikarzy jest patrzeć im na ręce i bronić obywateli. Wszystkich, a szczególnie tych najsłabszych. Jeśli minister Zbigniew Ziobro rozróżnia tylko dwie płcie, nie możemy go winić za krótkowzroczność. Miejmy nadzieję, że kiedyś doczyta naukowe publikacje na temat ludzkiej seksualności. Ale minister Ziobro stoi na straży prawa i chce piętnować przestępstwa kryminalne - pełna zgoda. Jestem przeciwna przemocy tak fizycznej, jak psychicznej i ekonomicznej. Jestem przeciwna też szczuciu i nagonkom, a na to minister najwyraźniej przymyka oko i nie dotarły do niego informacje, że Polska, w której dzierży tekę Ministra Sprawiedliwości zajęła ostatnie miejsce wśród krajów Unii Europejskiej w rankingu ILGA Europe mierzącym poziom równouprawnienia osób LGBT+ w Europie. Polska, ministrze Ziobro, jest najbardziej homofobicznym krajem UE, dlaczego minister do tego się przyczynia i nie stoi na straży słabszych? Dlaczego minister nie przyjrzy się, dlaczego doszło do przestępstwa, które popełniła Margot? Przecież motywy popełnienia przestępstwa to jeden z najważniejszych aspektów wymierzenia kary - kary adekwatnej do czynu.
Nie da się wybronić 22-letniej Margot, aktywistki kolektywu „Stop bzdurom”, której postawiono zarzuty napaści, pobicia i zniszczenia samochodu czyli z art. 115 § 21 KK (występek o charakterze chuligańskim). Margot postawiono zarzuty po tym, jak 27 czerwca na ul. Wilczej w Warszawie „wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami uszkodziła samochód marki renault master, poprzez przecięcie opon, pocięcie plandeki, urwanie lusterka, oderwanie tablicy rejestracyjnej, uszkodzenie kamery cofania oraz pobrudzenie pojazdu farbą”. Poza tym doszło do szarpaniny między Margot a Łukaszem Sz. z samochodu. Sz. miał zostać przewrócony na chodnik, miał obrażenia pleców i nadgarstka. Jak informował nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji, aktywistce postawiono cztery zarzuty: zmuszania do określonego zachowania, spowodowania uszczerbku na zdrowiu, uszkodzenia mienia i udziału w nielegalnym zbiegowisku. Margot nie przyznała się do winy i nie ustosunkowała do zarzutów. Prokuratura wystąpiła wtedy do sądu o areszt podając, że Margot może się ukrywać i utrudniać postępowanie.
W połowie lipca Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa odmówił aresztowania Margot. Dozór policyjny wystarczy, a Margot miała meldować się trzy razy w tygodniu na komendzie i poręczyć 7 tys. zł. Nie było to najwyraźniej w smak warszawskiej prokuraturze i odwołano decyzję Sądu na Mokotowie. Tu wkroczył Sąd Okręgowy w Warszawie, a sędzia Grzegorz Fidrysiak z IX wydziału karnego odwoławczego w piątek 7 sierpnia zmienił dozór policyjny na dwa miesiące aresztu. I to właśnie decyzja sądu o dwóch miesiącach aresztu wywołała obywatelski protest, który zmienił się w demonstrację w obronie Margot na Krakowskim Przedmieściu.
Doszło do zamieszek i policyjnej pacyfikacji, których byłam świadkiem zarówno na Krakowskim Przedmieściu, jak i na ul. Wilczej. Mimo okazania legitymacji dziennikarskiej, jeden z policjantów zaczął mnie spisywać. Nie przedstawił się, nie podał dlaczego jestem spisywana, nie interesowało go też to, że jestem z prasy. Mimo trzymania legitymacji dziennikarskiej czynności trwały do momentu, kiedy inny funkcjonariusz, nie zainteresował się moim dokumentem. Zamiast zadać mi jedno pytanie - czy wykonuję obowiązki służbowe, na które odpowiedziałam twierdząco, zadano mi kolejne pytania, które nie powinny paść m.in. dla jakiego działu pracuję i dlaczego nie mam na legitymacji dziennikarskiej naklejki z 2018 roku. Próbowano podważyć ważność mojego dokumentu złośliwie doczepiając się, że jedna z cyfr, jest rzekomo nieczytelna. Byłam otoczona dwoma kordonami policyjnymi wraz z dziennikarką Onetu, Karoliną Rogaską, oraz z 26-letnim Filipem, pracownikiem instytucji kultury. Całe nasze otoczenie kordonem policyjnym relacjonowało medium obywatelskie Halo Radio. Z red. Rogaską uniknęłyśmy aresztowania, wykłócając się o swoje prawo relacjonowania wydarzeń i podkreślając obowiązek dziennikarski, ale tyle szczęścia nie miał Filip i inne osoby, które obserwowałam na Krakowskim Przedmieściu przez cały czas trwania protestu, a później na ulicy Wilczej. Piątkowej nocy aresztowano ponad 50 osób. Wśród nich, owszem, znalazły się osoby, które dopuściły się wykroczeń i przestępstw, ale jak wytłumaczyć aresztowanie człowieka, który szedł ulicą Wilczą wracając z zakupów, i został aresztowany? Jak wytłumaczyć aresztowania tych, którzy pokojowo chcieli wyrazić solidarność z Margot i sprzeciwić się kuriozalnemu, nieadekwatnemu środkowi zapobiegawczemu czyli 2 miesiącom aresztu za zniszczenie homofobicznej furgonetki?
Najwięksi profesorowie prawa w Polsce mówią chórem: dwa miesiące aresztu dla Margot to nieadekwatny środek zapobiegawczy względem popełnionego przez nią czynu. Ba! Właśnie naukowcy z całego świata wezwali polskie władze do natychmiastowego uwolnienia Margot. Tak, niszczenie mienia, pobicie to przestępstwa podobnie jak kradzież, ale o tym zadecyduje sąd, a tymczasowy areszt nie ma spełniać funkcji kary. Dlatego właśnie prawniczkom i prawnikom trudno pojąć decyzje sądu i wyjaśniają, dlaczego dwa miesiące aresztu to za dużo, szczególnie, że dopiero jesteśmy na etapie postępowania. Środek zapobiegawczy w postaci aresztu tymczasowego stosuje się zwykle wobec osób, które mogą planować ucieczkę, mataczyć, albo grozi im surowa kara. Margot grozi maksymalnie pięć lat więzienia, nie ma więc powodów, by ją aresztować. Nie ma też powodu, by aresztować osobę, wobec której zebrano materiał dowodowy, którym jest chociażby film, na którym Margot niszczy furgonetkę. Przecież wszystko i wszystkich na nim widać. Jaka jest obawa ucieczki, skoro Margot jest aktywistką i zależy jej na szanowaniu praw osób LGBT+, a furgonetka, którą niszczyła w nie godzi? Jaka jest obawa surowej kary, skoro czyn zarejestrowały kamery i nie był on wyjątkowo brutalny w porównaniu do innych tego typu zdarzeń, a motywację i okoliczności oceni dopiero sąd rozpoznający sprawę? Zasądzony areszt nie może być więc traktowany jako prawomocny wyrok, bo Margot takiego jeszcze nie usłyszała, jedynie zarzuty, i niewykluczone, że jeśli taki padnie, będą to po prostu „zawiasy”.
Kiedy dywaguje się nad karą i nad aresztem, choć to nie my wydajemy wyrok, istnieje wielkie „ale”, obok którego nie można przejść obojętnie, bo kij ma zawsze dwa końce. Jako ludzie racjonalizujemy sobie świat - dlaczego ktoś popełnił przestępstwo, jakie były jego motywy? Racjonalizujemy sobie w głowach, kiedy żona zabije swojego męża, wiemy, że przez lata znęcał się nad nią fizycznie i psychicznie. Dopowiadamy sobie: tak, zabiła, ale takiego życia nikt by nie wytrzymał. Przykład morderstwa jest prosty i skrajny, nikomu nie można odbierać życia, nie po to w państwie funkcjonują telefony zaufania, ośrodki pomocy, służby bezpieczeństwa, nie po to zakładane są Niebieskie Karty, nie po to wspieramy ofiary przemocy i piętnujemy katów. W tym przypadku żona jest nie tylko przestępczynią, ale również ofiarą. W przypadku Margot widzimy jedno - zniszczenie ciężarówki i pobicie. To teraz zadajmy sobie pytanie, dlaczego do tego doszło i czy Margot jest tylko przestępczynią, czy może też ofiarą?
Margot metrykalnie jest mężczyzną, urodziła się jako Michał Sz., jednak nie utożsamia się ze swoją biologiczną płcią. Minister Ziobro nie chce tego faktu zaakceptować. Niewykluczone, że wynika to po prostu z braku wiedzy i znajomości badań naukowych dotyczących seksualności człowieka. Minister Ziobro pozwolił sobie więc na komentarz: „To nie jest dla mnie żadna Margot, tylko mężczyzna. Jako minister sprawiedliwości nie będę wchodzić w tego rodzaju historie, które mają kreować nową rzeczywistość”. Ministrze, a szczujące homofobiczne furgonetki propagujące nieprawdę to nie jest tworzenie nowej rzeczywistości? To jest zwykły brak wiedzy, a osoba na takim stanowisku w ogóle nie powinna się tym chwalić.
Margot jest ofiarą i zanim my, jako społeczeństwo, zlinczujemy ją za czyn, poznajmy motywy, bo właśnie one będą miały znaczenie w wymierzeniu adekwatnej kary. Szczególnie, że Margot została uznana za groźną przestępczynię, którą trzeba odizolować za to, że zniszczyła mienie i pobiła człowieka. Margot nie zniszczyła furgonetki obklejonej reklamami słodyczy, firmy budowlanej czy prywatnego przedszkola, nie pobiła kierowcy za to, że ma koszulkę z Zenkiem Martyniukiem albo z Depeche Mode. Margot zniszczyła furgonetkę Fundacji Pro-Prawo do Życia, która na plandece ma wypisane hasła homofobiczne, hasła, które godzą w prawa człowieka, które są nieprawdziwe.
Homofobia i transfobia zbiera w Polsce śmiertelne żniwo. Jak podała Kampania Przeciw Homofobii szacuje się, że w Polsce aż 70 proc. osób LGBT+ ma myśli samobójcze, a blisko połowa zmaga się z objawami depresji. Skala samobójstw wśród osób LGBT+ w Polsce nie jest znana. Znamy jednak kilka imion, które przebiły się do mediów, a jest ich przecież o wiele więcej. To 14-letni Dominik, 14-letni Kacper, 15-letni Wiktor, 23-letnia Milo, 30-letni Michał. Wszystkie te osoby popełniły samobójstwo z powodu homofobii.
Zresztą rzeczona Fundacja słynie również z ostrych, niezwykle drastycznych antyaborcyjnych furgonetek. Był piątek, godzina 19.00, pod moją kamienicą stała furgonetka Fundacji ze zdjęciami martwych płodów. Natychmiast zadzwoniłam do dzielnicowego, by ją usunąć, bo w kamienicy mieszkają dzieci. O ile dorośli zdają sobie sprawę z tego, co znajduje się na zdjęciach, o tyle takie fotografie mogą doprowadzić dzieci do ogromnej traumy. Usłyszałam, że kilku sąsiadów już zgłosiło sprawę, nie da się jednak nic zrobić, bo furgonetka to własność prywatna. Mimo to, policja interweniowała, bo po dwóch, trzech godzinach antyaborcyjna furgonetka zniknęła. Prawdopodobnie zadziałał art. 141 Kodeksu wykroczeń mówiący o „umieszczeniu nieprzyzwoitego ogłoszenia, napisu lub rysunku” w miejscu publicznym lub art. 51 Kodeksu wykroczeń mówiący o „zakłócaniu spokoju, porządku publicznego, spoczynku nocnego albo wywołanie zgorszenia w miejscu publicznym”.
W przypadku furgonetek z hasłami homofobicznymi we wrześniu 2019 roku Sąd Okręgowy w Gdańsku nakazał Fundacji Pro-Prawo do Życia usunięcie homofobicznych furgonetek i plakatów w całym kraju. Dlaczego one w dalszym ciągu jeżdżą? Dlaczego szczuciem tejże fundacji nie zajmuje się minister Ziobro, który patrzy tylko na końcowy efekt nagonki na osoby LGBT+, bo z wściekłości, niemocy i przemocy wobec nich same sięgają po przemoc? Dlaczego dzwoniąc do dzielnicowego można usłyszeć, że „furgonetka to własność prywatna”, a policja ma związane ręce i nie może błyskawicznie zareagować? Minister Ziobro, jakby głuchy na to, co doprowadziło Margot do ataku na furgonetkę, mówi jeszcze: „Ten człowiek dopuścił się zwykłych przestępstw kryminalnych. Każdy przyzwoity człowiek nie może godzić się na to, by spory światopoglądowe przenosić na prawo pięści”. Panie ministrze, homofobiczne furgonetki w ogóle nie powinny się znaleźć w przestrzeni publicznej. Władza nie reaguje, bo to "prywatna własność". Rozumiem więc, że można sobie zorganizować samochód, jeździć nim po całej Polsce i szczuć? Można więc bezkarnie obrażać nie tylko osoby LGBT+, ale również, bo dlaczego nie, skoro w myśl litery prawa to własność prywatna, można przygotować inne furgonetki i szczuć. Na cudzoziemców, na osoby z niepełnosprawnością, na samotne matki, można szczuć na Ślązaków czy Kaszubów (ja, Ślązaczka, jestem według niektórych polityków ukrytą opcją niemiecką), można szczuć na chrześcijan, muzułmanów, żydów, można szczuć na każdą jedną wartość. Polska powinna być dla każdego i każdy powinien się w niej czuć bezpiecznie i godnie, nie bać się wyjść na ulicę i nie czuć strachu, każdy powinien wiedzieć, że gdy łamane są prawa człowieka może z tym zwrócić się do odpowiednich organów i zostanie obroniony, zaopiekowany, a ci, którzy szczują, zostaną przez pana, ministrze, nazwani kryminalistami, bo dopuszczają się przestępstwa łamania praw człowieka.
Jestem przeciwna wszystkim możliwym aktom przemocy, wykrzykiwaniu przekleństw w stronę jakiejkolwiek partii, jakiejkolwiek osoby, publicznym linczowaniem, wyśmiewaniem się, podpalaniem symboli, darcia flag. Kara to kara. Ale czym innym jest publiczny teatrzyk, pokazywanie siły na Krakowskim Przedmieściu i na ul. Wilczej w Warszawie przez funkcjonariuszy policji, a czym innym stosowanie prawa względem prawdziwych, groźnych przestępców. Tak jak kodeksy przewidują kary dla złodziei, zabójców czy wandali, tak jak kodeksy przewidują kary za propagowanie faszystowskiego lub innych totalitarnych ustrojów państw, tak jak karze się za nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, tak powinno się karać za homofobię.
Chciałabym, byśmy patrzyli na siebie przychylnym okiem, z uwagą, a nie zamykali się, bo ktoś jest od nas inny. Panie ministrze, myślę od wielu dni o tym, jak wyglądałby blok, w którym mieszkają różni od siebie światopoglądowo, wyznaniowo, etnicznie, politycznie mieszkańcy. Przecież w chwili wybuchu pożaru wszyscy będą ratować się wspólnie, razem szukać uwięzionych, razem wyciągać pozostałych z płomieni. Jesteśmy ludźmi i właśnie dlatego w tym płonącym bloku katolik uratuje sąsiada muzułmanina, nie myśląc o jego bogu, ojciec trójki dzieci złapie w ostatniej chwili za rękę lesbijkę, zapominając, że nigdy nie wyjdzie ona za mąż, a ktoś, kto jest za Konfederacją pomoże ewakuować sympatyka Lewicy, nie pamiętając o tym, na kogo głosował. Bądźmy dla siebie ludźmi każdego dnia, dbajmy o siebie, słuchajmy wzajemnie, wyciągajmy wnioski, edukujmy się i tolerujmy poglądy innych bez nienawiści i przemocy, po prostu nie tylko w chwili pożaru bloku.