„Super Express”: - Prezydent w swoim przemówieniu na kongresie gospodarczym w Rzeszowie powiedział znamienne słowa o tym, że dobra płaca pracownika to podstawa wzrostu gospodarczego. Prawdziwie rewizjonistyczne myślenie, prawda? Do tej pory panował dogmat, że nie ma wzrostu bez niskich podatków i dopieszczania przedsiębiorców.
Rafał Woś: - To, co mówi prezydent Duda, ekonomiści nazywają „wzrostem opartym o płace”. Na czym to polega? Otóż liberalni dogmatycy uważają pensje za obciążenie, który zwiększa koszty wyprodukowania jakiegoś dobra. A skoro koszty są wyższe, to można mniej wyprodukować. Zwolennicy wzrostu opartego o płace odwracają tę logikę. Słusznie zwracają uwagę, że dobre pensje są głównym źródłem popytu, który z kolei napędza gospodarkę. Co więcej, twierdzą, że stabilizują system, zmniejszając nierówności i zwiększają produktywność. Słowem, to jedyny pomysł na gospodarkę, który jest społecznie znośny.
Tak? Bo przecież słyszymy, że wzrost płac zabija gospodarkę...
Inne pomysły, prędzej czy później generują takie problemy, jak nierówności, osłabienie pracy i koniec końców tąpnięcie polityczne. Wzrost budowany na starym, neoliberalnym modelu, jest niezrównoważony. Nie da się go utrzymać w dłuższej perspektywie. Dlatego intuicja prezydenta Dudy jest słuszna, kiedy mówi, że płace mają taki wpływ na wzrost gospodarczy.
To dowód, że coś się zmienia w myśleniu polityków o gospodarce? Jeszcze niedawno za czasów PO i PSL rząd chwalił się przed światem świetnie wykształconą, tanią siłą roboczą.
To przede wszystkim dowód na to, że PiS jest obecnie najbardziej lewicową partią w parlamencie. To zresztą ciekawe, że partia Kaczyńskiego w sferze symbolicznej podejmuje różne, czasami wręcz karykaturalne wysiłki, żeby wymazywać lewicową przeszłość z historii Polski i tę historię zakłamywać. A jednocześnie bardzo wielu jest polityków w obozie rządzącym, których należałoby uznać za „lewaków”. Przecież wiele pomysłów, w tym flagowy projekt PiS, czyli 500 plus, to czysto lewicowy program. Ale sporo wysiłków tej partii idzie w to, żeby to ukryć. Dlatego apeluję do ludzi PiS – nie wstydźcie się bycie lewicowcami!
Uważa pan, że ta lewicowość w sferze ekonomicznej jest przemyślana? Politycy PiS i ich zaplecze przeczytali odpowiednie lektury? Bo przecież sam wzrost oparty o płace jest przedmiotem wielu badań ekonomistów. A może to zwykła intuicja?
Byłem dość dobrego zdania o zapleczu intelektualnym PiS przed wyborami parlamentarnymi. Wiele było wokół tej partii think-tanków, ekspertów, który, jak się wydawało, dużo czytali. Tak jak politycy tej partii, czego symbolem było to, że Jarosław Kaczyński zachwalał słynną książkę Thomsa Piketty’ego „Kapitał w XXI w.”. Podobnie zresztą jak Mateusz Morawiecki. Po wyborach dokonało się to, co opisywał Radosław Sikorski – że po objęciu władzy jest duża szansa, że polityk zamieni się w klaser na dokumenty i nie jest w stanie czytać i się rozwijać. Pod względem gospodarczym PiS nie służy jeszcze coś.
Co takiego?
To, że prawicowe media tożsamościowe nie tylko są mocno lizusowskie i nie zmuszają polityków PiS do przemyślenia polityki gospodarczej. A co więcej w ogóle się ekonomią nie interesują. Debata na ten temat w mediach prawicowych kończy się zazwyczaj na tym, że Morawiecki coś wymyśli. To krzywda nie tylko dla Polski, ale i dla samego Morawieckiego, bo on nie ma się po prostu z kim boksować po prawej stronie. Liberałowie z zasady go kontestują, a z lewicą nie bardzo ma ochotę dyskutować. Tym bardziej jest to niepokojące, że w swoich pomysłach skręca coraz bardziej w kierunku technokracji i nie zawsze jego pomysły mogą się podobać. Wolę więc to, co na temat gospodarki zaczyna mówić prezydent Duda.
Skoro prezydent zaczyna mówić wyraźnym lewicowym głosem, to może zaraz usłyszymy też w końcu coś na temat podatków. Może będzie jakieś zrozumienie, że nie da się budować dobrobytu na liniowych de facto podatkach.
Podatki to tabu. Choć w samym obozie przecież pojawiają się głosy, że trzeba wprowadzić podatki progresywne. Takie projekty są nawet zgłaszane, jak choćby najnowsza propozycja minister Rafalskiej. Z drugiej strony wicepremier Morawieckie twierdzi, że żadnych podatków nie będzie zwiększać. Ba! To rząd, który podatki obniża. Znów to zasłona dymna, żeby ktoś przypadkiem nie posądził PiS o bycie lewicowcami. Dlatego mogę tylko powiedzieć jeszcze raz: nie wstydźcie się swojej lewicowości! Mówcie o niej z otwartą przyłbicą.
Zobacz: George Friedman dla Super Expressu: Rządy PiS to nadal demokracja liberalna