Donoszenie na innych totalitarnej, okupacyjnej władzy zawsze jest kompromitujące dla osoby, która donosów się dopuszcza. Dla rodziny jest sprawą przykrą, jednak ponieważ rodziców się nie wybiera, nie musi być rzeczą kompromitującą. W wypadku pani Trzaskowskiej mogłoby tak być, ale pod jednym warunkiem – Rafał Trzaskowski nie powinien się na skompromitowaną część rodziny powoływać, a po publikacjach medialnych od kompromitujących działań odciąć. Niestety, nie zrobił tego. Co więcej, wokół Warszawy i kandydata PO rysuje się ciekawa sieć powiązań.
Matka Trzaskowskiego donosiła na wybitne postacie polskiej kultury. Zaś w Warszawie, w której o prezydenturę zabiega Rafał Trzaskowski, postkomunistyczny układ trzyma się nader mocno. Rządząca miastem ekipa z poświęceniem godnym lepszej sprawy broniła pomników sowieckich zbrodniarzy. Zaś jednym z najważniejszych miejskich urzędników jest Ewa Gawor, w ratuszu odpowiedzialna za bezpieczeństwo. Mąż Ewy Gawor służył w ZOMO, ona sama pracowała w podległym Czesławowi Kiszczakowi MSW. Dziś urzędniczka odpowiada za miejskie bezpieczeństwo. Jej „sukcesy” to między innymi brutalna pacyfikacja kupców z Kupieckich Domów Towarowych. A także brutalne traktowanie ludzi, którzy chcieli uczcić ofiary katastrofy smoleńskiej w jej rocznicę. W końcu zablokowała patriotyczny marsz w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Gdy przeszłość Ewy Gawor została ujawniona, w jej obronie zjednoczyła się cała opozycja. Bronił jej były zastępca Urbana Andrzej Rozenek i inni politycy SLD, PO, Nowoczesnej. Rafał Trzaskowski oczywiście nie może odpowiadać za czyny własnej matki. Ale gęsta czerwona sieć, która otacza tego polityka, może być pułapką dla nas wszystkich. I pokazuje nam, że w kwestii dekomunizacji wciąż wiele jest do zrobienia.