Jego samotna misja to dalszy ciąg walki Polaków z okupantami o wolność waszą i naszą. Kolejna odsłona powstań narodowych, szczególnie wojny 1920 r., walki podjętej 1 i 17 września 1939 r., potem prowadzonej na wszystkich frontach II wojny światowej, w końcu kontynuowanej przez Żołnierzy Wyklętych/Niezłomnych. Potem był poznański czerwiec 1956 r., rok 1976, wybuch i karnawał Solidarności, przerwany wprowadzeniem stanu wojennego. Nieprzypadkowo płk Kukliński został potem honorowym członkiem Światowego Związku Żołnierzy AK i „Solidarności”.
Ze względu na istotę Jego misji, na to, jak bardzo zaszkodził czerwonym i pokrzyżował ich plany, chcieli go zlikwidować, jak zlikwidowali wcześniej Pileckiego czy Fieldorfa. Ścigany, ostatecznie skazany zaocznie na karę śmierci w 1984 r. Ale też na degradację i konfiskatę mienia – jak inni Żołnierze Niezłomni.
Ale czerwoni oprawcy dokonali kolejnej zbrodni: zabicia pamięci, czyli wyklęcia. Jeśli mówiono o Nich, o Pileckim, Fieldorfie, Kuklińskim, to wyłącznie jako o bandytach i zdrajcach. I Kukliński byłby faktycznie zdrajcą, gdyby wiedzy, jaką miał o III wojnie światowej, nie przekazał wolnemu światu. W III RP (PRL-bis) trwało dalsze systemowe dezawuowanie Kuklińskiego. W najlepsze panoszyło się kłamstwo komunistyczno-urbanowe, które przeniosło się głównie na łamy „GW”.
Dziś trzeba mieć nadzieję, że tak jak śp. Ryszard Kukliński został – dwa lata temu przez prezydenta Andrzeja Dudę - awansowany na stopień generała, tak w końcu zostanie kawalerem Orderu Orła Białego. A Jaruzelski, Siwicki i Kiszczak będą zdegradowani i pozbawieni odznaczeń.