I o ile jeszcze sam film można by było uznać za niesmaczną, głupią i szkodliwą wersję czarnego humoru (też w naszym kraju, w tej stylistyce niedopuszczalną), tak kontekst jest już bardzo groźny. Bo nie był to filmik artystyczny, ale spot wyborczy kandydata Platformy Obywatelskiej. W ten sposób Rafał Trzaskowski lansował się w kampanii do Parlamentu Europejskiego w 2009 r.
Film został przypomniany teraz, w rocznicę wybuchu powstania, i siłą rzeczy wywołał powszechne oburzenie. Nie mniej oburza jednak zachowanie obu panów – Rafała Trzaskowskiego i Michała Żebrowskiego. Pierwszy ani myśli przepraszać za skandaliczny filmik. Drugi postanowił bronić kolegi.
I mówi, że to atak na wspaniałego człowieka, który teraz nie może przeżyć rocznicy powstania. Twierdzi, że grając rozstrzeliwanego pod murem, nawiązywał nie do powstańców czy Żołnierzy Wyklętych, ale Kordiana, a więc bohatera XIX-wiecznego, romantycznego. Z tym, że jeśli nawet przyjąć to założenie, to Żebrowski z Trzaskowskim kpią z pokolenia powstańców listopadowych, którzy byli punktem odniesienia dla powstańców ze stycznia 1863 r., ci z kolei byli punktem odniesienia dla legionistów marszałka Piłsudskiego, obrońców Warszawy z 1920 r., powstańców warszawskich i Żołnierzy Wyklętych. To sztafeta pokoleń polskich bohaterów trwająca od setek lat.
Jest też sztafeta hańby tych, którzy bohaterów obrażają. I – niestety – panowie Trzaskowski i Żebrowski wzięli w niej udział. Powinni przeprosić, nie zgrywać niewiniątek. I jeszcze jedna rzecz – Michał Żebrowski w roku chyba 2008 zagrał w rosyjskim filmie „1812”. Filmie przedstawiającym Polaków w – delikatnie mówiąc –złym świetle. Rok później nagrał spot Trzaskowskiego. Ale to na pewno przypadek…