Tomasz Walczak

i

Autor: Super Express

Państwo impotentów

2018-10-09 5:00

Kolejny dzień trwają dywagacje na temat kolejnej odsłony afery taśmowej. Cztery lata po wybuchu bomby z podsłuchami najważniejszych osób w państwie, zarejestrowane przez kelnerów rozmowy śmietanki polskiej polityki i biznesu nadal są elementem gry politycznej.

Oczywiście, zaglądanie za kulisy wielkiej polityki jest zadaniem niezwykle zajmującym. Czasami jest zabawnie, jak np. wtedy, kiedy Paweł Graś na pytania kelnera, czego biesiadnicy się napiją, odpowiada: „Nasza piosenka jest bardzo krótka: wódka, wódka, wódka”. Czasami włos jeży się na głowie, kiedy słyszymy o splocie wielkiego biznesu i wielkiej polityki i dowiadujemy się, jak się różne fuchy i fuszki – niezależnie od barw politycznych – załatwia. Owszem, to bardzo ciekawe.

Osobiście przeraża mnie jednak jedno: mimo upływu czasu setki taśm i tysiące godzin nagrań nadal krążą „po mieście” i czekają na właściwy moment, żeby je odpalić przeciwko temu, czy innemu politykowi czy biznesmenowi. To, że instytucje państwa do dziś nie wiedzą nawet, ile tych nagrań powstało, ani gdzie one wszystkie są (bo w posiadaniu śledczych, jak się wydaje, jest tylko ich skromny wycinek), pokazuje absolutną niemoc naszego państwa.

Jego służby już dawno powinny je pozyskać, namierzyć ich dysponentów (i zleceniodawców, bo że mózgiem całej afery był skazany już w tej sprawie Marek Falenta, jakoś nie chce się wierzyć) i w końcu tę tykającą bombę rozbroić. Jest to w żywotnym interesie Polski, która, nie radząc sobie z rozpracowaniem afery taśmowej, wystawia wielu ważnych ludzi w naszym kraju na szantaż oraz na uderzenie znienacka, kiedy akurat mają na jakiś ważny obszar państwa wpływ. To, że nie udało się podsłuchów powstrzymać, już wystawia naszym służbom fatalne świadectwo, ale to, że nawet po zmianie władzy, nie potrafiły jej rozliczyć i dotrzeć do jej źródeł, to już totalna ich impotencja. To dlatego Falenta może straszyć polityków PO – jak robił to w ostatnich dniach – że istnieją sekstaśmy z ich udziałem. W końcu skoro wszystkie nagrania nie są w posiadaniu organów ścigania, można snuć różne domysły i rzucać kolejne kalumnie.

Jako dziennikarz chętnie nie dowiem się, co na pozostałych taśmach zarejestrowano. W imię interesu państwa lepiej bowiem, żeby nigdy nie ujrzały światła dziennego. Przynajmniej nie dzięki tym, którzy przeciwko państwu knują. Jeśli uwieczniono na nich przestępczą działalność naszego establishmentu, powinny zająć się tym służby. Ale przecież one tych taśm nie mają. I na tym polega cały dramat tej historii.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają