„Super Express”: – PSL przegrał te wybory z PiS. Partia Kaczyńskiego bierze 9 sejmików, w tym w co najmniej sześciu będzie rządzić samodzielnie. I co pan na to?
Waldemar Pawlak: – Wygrała nadzieja. Wyborcy, którzy cenią sobie samorządność, różnorodność, pluralizm, mają nadzieję, że w następnych wyborach będzie lepiej, bo nie wygrał tak do końca autorytaryzm. A ci, którzy mają skłonność do autorytaryzmu, widzą, że w kilku województwach mają samodzielne rządy jednej partii. I myślą, że w kolejnych wyborach zagarną wszystko. Wygrała nadzieja, tylko jest ona podzielona, pęknięta tak jak Polska.
– I nie odpowiedział mi pan na pytanie o słaby wynik PSL i utratę kilku sejmików.
– PiS może rządzić tylko w sześciu sejmikach, bo nie ma zdolności koalicyjnej. Wynik 6 do 10 to nie jest ich wygrana. Przy takim klimacie agresji, przy tej nagonce ludowcy osiągnęli dobry wynik. Jeśli policzylibyśmy nakłady, koszty kampanii, którą publiczne TVP i radio zafundowały PiS-owi, jeśli policzymy koszty zaangażowania instytucji rządowych w kampanię i doliczylibyśmy to do kampanii PiS, to wyszłoby nielegalne finansowanie i to, że kampania miała charakter nierzetelny. Dzięki temu, że PSL osiągnął dobry wynik, to w wielu regionach wspólnie z KO reprezentuje znacznie ciekawsze, różnorodne społeczeństwo niż centralnie ułożone listy PiS-u. Dla demokracji ważne jest, żeby nie wtłaczać samorządu w podporządkowanie jednej partii. To już było w czasach słusznie minionych.
– Prezes Kosiniak-Kamysz, który od razu powiedział po wyborach, że ludowcy nie będą wchodzić w koalicję z PiS-em w sejmikach?
– PiS chciał dominacji absolutnej, atakowali wszystkich, nawet sami siebie. Władze PiS zrobiły tak dużo, tak obrażały opozycję, w tym PSL, że nie wyobrażam sobie sojuszu ludowców z PiS-em. Uważam przy tym, że PSL powinno iść na wybory do PE i do Sejmu jako samodzielny podmiot.
– A czy pan planuje powrót do polityki? Może chce pan zostać europosłem, posłem, a może szefem PSL? Prof. Kazimierz Kik, politolog, mówił nam kilka dni temu, że Kosiniak pasuje bardziej do PO niż do PSL i pan bardziej nadawałby się na lidera tej partii. Co pan na to?
– Nie planuję powrotu do polityki. Na co dzień zajmuje mnie wiele innych, pożytecznych rzeczy. Prowadzę gospodarstwo, prowadzę duże przedsiębiorstwo przetwórcze, aktywnie działam w strażach. Poza polityką też jest życie, a nawet jest więcej... Patrzę z dużą obawą na politykę, która dzieli ludzi w taki sposób, że w kampanii pojawiają się głosy o wyeliminowaniu, o niszczeniu i mówi to pani rzecznik PiS! To przypomina najgorsze czasy z historii. Ale podkreślam: wygrała nadzieja, w wielu miejscach jest współpraca reprezentacji różnych środowisk, a więc wspólnota, a nie dyktat jednej partii.
– Zostanę przy swoim zdaniu i stwierdzę, że jednak PSL przegrał te wybory, w powiatach i sejmikach. Czy wobec tego uważa pan, że błędem było to, że PSL nie poszedł na wybory z KO?
– Lepiej, kiedy jest bogata oferta. Wówczas można wybierać większe dobro, a nie mniejsze zło, kiedy byłyby tylko wyniszczające siebie i Polskę dwa obozy. Błędem byłoby, gdyby PSL poszedł w sojusz z KO. Ludowcy mieli odwagę samodzielnie wystartować i sprawili, że wyborcy mieli możliwość wyboru większego dobra. Sojusz PO, Nowoczesnej oraz inicjatyw lewicowych, nie dał istotnej wartości dodanej. Proste sumowanie politycznych ugrupowań nie daje większych wyników. Warto zachowywać różnorodność i pokazać PiS-owi, że Polacy nie dadzą się
zamknąć do jednego czy dwóch koszyków. A pana stwierdzenie świadczy o pana poglądach, tymczasem fakty są takie, że PSL wspólnie z koalicjantami będzie współrządziło w dziesięciu sejmikach, a PiS tylko w sześciu.
– Jak pan ocenia przywództwo prezesa PSL? Jest lepszy od pana, gorszy? Co by pan tu pozmieniał?
– Jestem poza polityką, bardzo sobie cenię współpracę w Związku Straży Pożarnej z różnymi środowiskami aktywnych, porządnych ludzi. Mam doświadczenia z uprawą ziemi, więc mam pokorę dla sił natury i patrzę też, jak wygląda sytuacja w przemyśle, widzę, że nasze firmy nie mają łatwo. Politykę zostawiłbym osobom, które mają z nią do czynienia na co dzień, które się nią zajmują.
– Ale pan temat zmienia! Pytałem, czy Władysław Kosiniak-Kamysz to dobry lider. Zgadza się pan z tym, czy nie bardzo, i widziałby pan na jego miejscu kogoś innego?
– Może pan jeszcze mnie podchodzić z najróżniejszych stron, ale nie dam się naciągnąć na wyznania w tej dziedzinie.
– Ale prezes PSL się nie pogniewa. Gwarantuję panu. Pochwali go pan czy zgani za ten wynik PSL w wyborach samorządowych?
– PSL osiągnął dobry wynik i podtrzymuję to, co powiedziałem panu wcześniej w tym wywiadzie. I kolejne pytanie poproszę…
– Czy prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz powinien startować na prezydenta Polski?
– Ale pan podchody robi ( śmiech). Nie będę udzielał panu Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi rad poprzez wywiady w prasie. Wie pan, kiedyś był prezes PSL, którego mocno nie cierpiałem i starałem się unikać komentarzy w jego sprawie. Niestety, nie zawsze udawało mi się wytrzymać, ale nikt nie jest doskonały. Niech pan napisze, że w tych wyborach wygrała nadzieja.
Rozmawiał Kamil Szewczyk