Podstawą porządku prawnego PRL było coś, co nazywało się sprawiedliwością ludową. Sprawiedliwość ludowa polegała na tym, że zapewniała wielką troskę i dbałość o lud jako całość, ale pozwalała w najgorszy sposób gnoić jego pojedynczych przedstawicieli. W wolnej Polsce bywa niekiedy odwrotnie. To co jest wspaniałą wiadomością dla jednostek, dla całej reszty bywa wieścią hiobową. Tak chyba jest w przypadku prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej, którą skazano za fałszowanie dokumentów, a mimo tego, w świetle prawa może kandydować. Jako żywo przypomina mi to pamiętnego senatora Czarnockiego, który złapany za kółkiem po rozbiciu samochodu po pijaku buńczucznie poinformował policjantów: „kto pije i płaci, honoru nie traci”.
Całość wygląda trochę jak u pisarza Karola Irzykowskiego, który o czyjejś tam poezji powiedział, że to gotowanie bulionu z kamyków. Każdy może spróbować, efekt nieprzewidywany, ale wiadomo, że raczej fatalny. Do końca nie wiadomo, czy i jak łódzka pani Hania będzie mogła pełnić swoją funkcję. Sprawa jest raczej kompromitująca z perspektywy wizerunku miasta, bo to po prostu obciach. No, ale przecież ustny glejt na startowanie od samego szefa Państwowej Komisji Wyborczej, mecenasa Hermelińskiego, pani Zdanowska ma, więc ogłasza swój triumf na łamach zaprzyjaźnionych z Platformą telewizji. Na wszystkie pytania o to, czy kandydatką na fotel trzeciego co do wielkości miasta w Polsce powinna być osoba skazana, politycy Platformy, a także wspierających ją partii lewicowych odpowiadają: przecież według prawa może kandydować. To zamyka dyskusję.
Więc przypominam tylko, że w wielu krajach według prawa można wsadzić rękę do kontaktu i sprawdzać czy prąd płynie. Można też wypić duszkiem pół litra wódki. Prawo tego nie zabrania. A jak ktoś to przeżyje to może wsiąść za kierownicę. Tak, tak. Wystarczy, że się jest poza drogami publicznymi i takimi miejscami, w których zagraża innym. A więc na prywatnym, zamkniętym podwórku, gdzie nikogo nie ma, można wsiąść za kółko, rozpędzić się i wyrżnąć w swój własny, prywatny mur. Zgodnie z prawem. Nikt tego jednak nie robi. Prawie nikt.
Sprawiedliwość ludowa
Więc przypominam tylko, że w wielu krajach według prawa można wsadzić rękę do kontaktu i sprawdzać czy prąd płynie. Można też wypić duszkiem pół litra wódki. Prawo tego nie zabrania - pisze w swoim najnowszym felietonie Wiktor Świetlik.