SLD jest wygodne dla PiS. Razem już nie.

„Super Express”: – Zbliżają się kolejne wybory i nagle okazuje się, że na lewicy poparcie dla SLD sięga 10 i więcej procent. A partia Razem wciąż w okolicach czterech. Dlaczego? Po poprzednich wyborach wielu zapowiadało, że przeskoczycie ich i „wyrzucicie na śmietnik historii”.
Adrian Zandberg: – Dla partii Razem kluczowy jest okres kampanii wyborczej. Tak było w 2015 r, kiedy wchodziliśmy w kampanię z poparciem 1 procenta, a zakończyliśmy ją z czterokrotnie wyższym. Teraz będzie nam łatwiej, bo zaczynamy z okolicy progu wyborczego. Oczywiście przez to, że nie ma nas w parlamencie, jesteśmy mniej widoczni...
– SLD też nie ma w parlamencie. Jak pamiętamy, na własne życzenie w związku z „ambitnym” rejestrowaniem koalicji.
– To prawda, ale jest pewna różnica: SLD przez lata w parlamencie był, miał rozpoznawalnych polityków, ma ciągle jeszcze garść samorządowców. Partia Razem o pierwsze mandaty będzie się bić dopiero teraz, jesienią. Wciąż budujemy rozpoznawalność. Politycy SLD są od zawsze w wieczornych dziennikach telewizyjnych. My gościmy tam rzadko. TVP celowo nie pokazuje nas w ogóle – z oczywistych przyczyn.
– Dlaczego z oczywistych? Przynajmniej „Wiadomościom” powinno teoretycznie zależeć, żeby promować nową lewicę, a nie postkomunistyczną.
– Dla PiS SLD jest bardzo wygodne, bo zawsze można ich szantażować historią albo aferami korupcyjnymi. A co można wyciągnąć partii Razem? Nic. Partia Razem ma czyste ręce, więc jesteśmy bardzo niewygodni. Ale nie ma się chyba co zajmować SLD i ich aktywnością w mediach.
– SLD znają wszyscy, was niewielu?
– Ci, którzy nas znają, chętniej na nas głosują. Ale z badań wynika, że do połowy Polek i Polaków jeszcze nie udało nam się dotrzeć. Dlatego tak ważna będzie kampania wyborcza.
– W początkach partii Razem mówiono o was „partia doktorantów”. Ten brak zasięgu to pokłosie tego?
– To raczej opis grupy wiekowej, która Razem stworzyła – trzydziestolatków. To się zmienia, mamy w naszych szeregach także ludzi ze starszego pokolenia. Mam nadzieję, że dzięki kolejnym wyborom staną się rozpoznawalni. Ale faktycznie, jesteśmy młodsi od średniej w polskiej polityce. Tyle że moim zdaniem to właśnie ta średnia jest problemem.
– Jakim?
– Polską polityką rządzą faceci pod siedemdziesiątkę, którzy od zawsze są w Sejmie. Ich głowy tkwią ciągle w początku lat 90. Żyją sporami sprzed lat. W gospodarce zwykle wyznają neoliberalizm, który na świecie przeszedł już do historii. Zamiast zajmować się rozwiązywaniem współczesnych problemów, emocjonują się tym, że ktoś komuś kiedyś w latach 80. nie ustąpił miejsca, nie podał krzesła. Naprawdę czas już ich odesłać na polityczną emeryturę.
– Barbara Nowacka była twarzą porażki lewicowej koalicji w poprzednich wyborach, a teraz miała wspierać w wyborach m.in. partię Razem. To, że ma trafić na listy z Grzegorzem Schetyną, to nie będzie dla was, jako lewicy, zły znak?
– Wolałbym rozmawiać o faktach, a nie o spekulacjach „Newsweeka”. Co do faktów, to partia Razem zbudowała w Warszawie silny blok. Są w nim także nasi sojusznicy z Inicjatywy Polskiej. Paulina Piechna-Więckiewicz z Inicjatywy Polskiej startuje na wiceprezydenta stolicy. Będzie wspierać naszego kandydata na prezydenta, Jana Śpiewaka.
– Ale koalicji z SLD nie ma.
– W stolicy SLD jest przystawką Platformy, sprzedali się Hannie Gronkiewicz-Waltz za kilka stołków. Partia Razem buduje niezależną lewicę. Nasze zadanie to dotrzeć do ludzi, którzy są zmęczeni wojną PiS-PO. Tych, którzy bywają zrażeni do polityki w ogóle. Chcemy polityki, w której jest mniej plemiennej nienawiści, a więcej rozmowy o konkretach. Jest na to szansa. Tam, gdzie nas widać, zyskujemy poparcie – w Warszawie jesteśmy trzecią siłą. Liczę, że ordynacja do europarlamentu, która miała zalać betonem polską politykę, zostanie zawetowana przez prezydenta. Czas, żeby w ślad za nią upadł też szkodliwy dla Polski bezproduktywny podział na PO kontra PiS.
Rozmawiał Mirosław Skowron