Jim i Grace byli szczęśliwym małżeństwem. Doczekali się gromadki dzieci (Jim po raz ostatni został ojcem już po 50-tce!), a nawet wnuków. Po prostu sielskie życie po brzegi wypełnione miłością. Dobra passa szczęśliwej rodzinki skończyła się wraz z chorobą Jima. Kiedy jego najmłodsza córka Josie miała 10 lat, Jim zachorował na nowotwór trzustki. Dziewczynka bardzo przeżyła chorobę ojca. Trudno jej było wyobrazić sobie, że z dnia na dzień może go stracić. Smuciła się m.in. na myśl, że jak w przyszłości znajdzie tego jedynego, ukochany tatuś nie poprowadzi jej do ołtarza. W dniu 11. urodzin Josie, jej rodzicom przyszedł na myśl nietypowy pomysł...
11-latka stanęła przed ołtarzem... z własnym tatą! Ślub był oczywiście symboliczny i miał stanowić o miłości i więzi łączącej ojca z córką. Rodzice chcieli, aby w dniu swojego prawdziwego ślubu Josie przypomniała sobie ten wyjątkowy moment i wyobraziła jakby to tata odprowadzał ją do jej przyszłego męża. Łzom wzruszenia, ale też bólu, nie było końca. Nie zabrakło pięknej dekoracji, białej sukni, gości, a nawet księdza, który powiedział: "Ogłaszam was ojcem i córką" i wręczył Jimowi i Josie pierścionki. Cztery miesiące później Jim odszedł, zostawiając Josie najpiękniejsze wspomnienia.
Zobacz: Msza rezurekcyjna z Miejsca Piastowego HITEM internetu! [NAGRANIE]