Do te potwornej tragedii doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek (21/22 maja). W internacie w mieście Mahdia w Gujanie żywcem spłonęło 19 osób, które tam mieszkały. Trzynastu z nich nie dało się rozpoznać - ich ciała były spalone niemal na popiół. "Kiedy strażacy przybyli na miejsce zdarzenia, budynek był już całkowicie objęty płomieniami. Strażakom udało się uratować około 20 dzieci, wybijając dziury w północno-wschodniej ścianie budynku" – przekazała straż pożarna z Mahdii. Kilka młodych dziewcząt wciąż walczy o życie. Śledczy od razu nie mieli wątpliwości - to było podpalenie. Teraz wiadomo już, kto podłożył ogień i dlaczego.
14-latka spaliła koleżanki żywcem. To był odwet
Pożar wywołała 14-letnia mieszkanka akademika. Zrobiła to po tym, jak kierowniczka bursy skonfiskowała jej telefon komórkowy, bo dowiedziała się, że dziewczynka utrzymuje intymne relacje z dorosłym mężczyzną. Jak podaje agencja Associated Press, nastolatka miała się odgrażać, że spali budynek, jeśli nie dostanie z powrotem swojego telefonu. Dziewczynka wyszła z pożaru praktycznie bez szwanku, mimo to przebywa na obserwacji w szpitalu. Stamtąd trafi do aresztu. Nie wiadomo jeszcze dokładnie, co jej grozi.
Pożar w Gujanie. Nie żyje 18 uczennic i 5-letnie dziecko
18 ofiar to mieszkanki bursy, dziewczęta między 12. a 18. rokiem życia. Dziewiętnastą zmarłą osobą jest 5-letnie dziecko szefowej akademika. Mężczyzna, który miał romans z 14-letnią podpalaczką, prawdopodobnie zostanie oskarżony o gwałt na nieletniej. Do Gujany napływa pomoc z całego świata. Władze zaakceptowały wsparcie, jakie zaoferowały Stany Zjednoczone. USA wyślą tam m.in. zespoły ekspertów medycyny sądowej, a także specjalistów od DNA, aby pomogli zidentyfikować szczątki 13 z 19 ofiar, które zginęły na miejscu zdarzenia, a których ciała zostały całkowicie spalone.