Proces niejakiej Paris Mayo zaczął się w tym tygodniu przed sądem w Worcester w Wielkiej Brytanii. Dziewczyna ma w tej chwili 19 lat i jest oskarżona o morderstwo swojego dziecka, którego miała dokonać tuż po jego urodzeniu, przed czterema laty. Opis zbrodni jest wstrząsający. Jak podaje "The Sun" powołując się na akta sprawy i dokumentację sądową, 15-letnia wtedy Paris była w domu, gdy poczuła bóle, podobne do miesiączkowych, postanowiła więc wziąć kąpiel. Wówczas zorientowała się, że rodzi dziecko - twierdzi, że nie miała pojęcia o ciąży. Po tym, jak dziecko przyszło na świat, Paris miała uderzyć je kilkukrotnie w głowę powodując poważne uszkodzenie mózgu.
Zabiła noworodka. Bratu kazała wyrzucić go do śmieci
"Około dwie godziny później, zdając sobie sprawę, że dziecko wciąż żyje, wepchnęła kawałki waty do jego ust i szyi. Włożyła ciało chłopca do worka na śmieci i położyła je na progu domu, po czym chciała iść spać" - mówił podczas otwarcia przewodu sądowego prokurator Jonas Hankin. W tym czasie w domu byli jej rodzice. Jej matka siedziała z chorym i dializowanym ojcem dziewczyny. Na miejscu był też brat Paris. To właśnie jego nastolatka poprosiła, by "wyrzucił czarną torbę do śmietnika". Zajrzała do niej jednak mama dziewczyny i zorientowała się, że w środku są zwłoki noworodka.
Horror w Wielkiej Brytanii. Urodziła synka w domu, zabiła i spakowała do torby
"Przybyli na miejsce ratownicy medyczni znaleźli Mayo w domu, siedzącą z mamą i trzymającą dziecko, które było owinięte w prześcieradło i nie wykazywało oznak życia. 15-latka wciąż twierdzi, że chłopczyk "z niej wypadł" i od razu był martwy. Sekcja zwłok malucha wykazała jednak, że było zupełnie inaczej. Mały Stanley - bo tak go nazwano - urodził się w terminie, a zmarł z powodu uduszenia. Kawałek waty, wepchnięty przez Paris głęboko do jego gardła, zatkał mu przełyk. Proces trwa.