Oddział Google, który zajmował się rozwojem technologii autonomicznych samochodów został przekształcony w oddzielną firmę o nazwie Waymo. Jednym z pracowników tam był właśnie Anthony Levandowski, który jednak w styczniu 2016 roku zdecydował się opuścić firmę i założyć własną, zajmującą się tym samym zagadnieniem. Nazwał ją Ottomotto LLC, po czym szybko sprzedał Uberowi, gdzie został szefem całego projekt samochodu autonomicznego, nad którym również i tam trwają prace.
Podczas głośnej rozprawy udowodniono Levandowskiemu, że jeszcze pracując u poprzedniego pracodawcy, wyniósł z Google cenne dane i dostarczył je właśnie Uberowi. Miał to zrobić tuż przed swoim odejściem, zgrywając pliki na swojego prywatnego laptopa.
Choć firmom udało się ostatecznie wypracować ugodę w sądzie, to prokuratura Okręgu Północnej Kalifornii postawiła Levandowskiemu 33 zarzuty. W marcu skazano go na 27 miesięcy pozbawienia wolności, ale ostatecznie złagodzono właśnie karę i pozwolono odwlec ją w czasie z powodu pandemii koronawirusa.
Levandowski początkowo twierdził, że nie zrobił niczego niezgodnego z prawem, ponieważ miał legalny dostęp i prawo do ściągania plików w Google. Teraz jednak to się zmieniło. – Ostatnie trzy i pół roku zmusiły mnie do pogodzenia się z tym, co zrobiłem. Chcę poświęcić ten czas na przeproszenie moich kolegów z Google za to, że zdradziłem ich zaufanie, a także całej mojej rodzinie za cenę, którą zapłacili i będą nadal płacić za moje działania – napisał w oświadczeniu, cytowanym przez „The Verge”.