Na polecenie administracji agenci U.S. Immigration and Customs Enforcement (ICE) ruszyli z nalotami. Tłumaczą, że ich priorytetowym celem są nielegalni imigranci, którzy popełnili poważne przestępstwa lub uciekli do USA po dokonaniu zbrodni w swoich krajach. Z uwagi na to, że wiele miast sanktuariów sprzeciwiło się wytycznym administracji i nie współpracuje z imigracyjnymi władzami federalnymi, ICE wzięło na celownik właśnie takie metropolie. Padło na Los Angeles.
Jak informuje Thomas D. Homan z ICE w Kalifornii, 88 proc. zatrzymanych podczas ostatniej akcji ICE w Los Angeles i okolicach to osoby z historią kryminalną. - Zatrzymania "na ulicy, z łapanki" oznaczają, że lokalne więzienia nie będą zapełniane nielegalnymi imigrantami, którzy zostaną deportowani. To są osoby, które stwarzają wielkie zagrożenie dla legalnych mieszkańców USA. Nie mają prawa tutaj być - powiedział na konferencji Homan. Dodał, że podobne akcje są już planowane i to nie tylko w Los Angeles, ale też w innych metropoliach, zwłaszcza tych chroniących nielegalnych. Taką jest m.in. Nowy Jork.