61 lat - dokładnie tyle dzieli zakochanych z Mississippi. 24-letnia Miracle Pogue poznała swojego przyszłego męża, Charlesa (85 l.), gdy pracowała w pralni w Starkville. On, emerytowany agent nieruchomości, był klientem, ale został na dłużej. Jak wspomina kobieta, od razu przypadli sobie do gustu, zaczęli się spotykać, przyjaźnić, aż w końcu się w sobie zakochali. Jak donosi "New York Post", mężczyzna oświadczył się swojej wybrance w 2020 roku, a dwa lata później powiedzieli sobie sakramentalne "tak".
Wyszła za 85-latka. "Nie obchodzi mnie, czy ma 100 czy 50 lat"
"O tym, ile Charles ma lat dowiedziałam, kiedy zapytaliśmy się nawzajem o naszą datę urodzenia, a on powiedział, że urodził się w 1937 roku" - opowiada Miracle i zaznacza, że nie miało to dla niej żadnego znaczenia. "Nie obchodzi mnie, czy ma 100 czy 55 lat, lubię go za to, że jest. Myślałam jednak, że ma może 60 lub 70 lat, ponieważ wygląda bardzo dobrze. Jest bardzo aktywny" - przekonuje. Dodaje, że jej mama i jej dziadek, który jest młodszy od męża swojej wnuczki o 10 lat, nie mieli z różnicą wieku pary żadnego problemu. Gorzej było z tatą. "Gdyby nie przyszedł na mój ślub, straciłby mnie na zawsze. Powiedziałam mu, że potrzebuję jego wsparcia i chcę, by poprowadził mnie do ołtarza. Zgodził się, gdy poznał Charlesa. Z miejsca go pokochał".
"Wiem, że wychowam je sama, ale tego chcę"
Teraz zakochani planują powiększenie rodziny. Miracle marzy, by mieć z Charlesem dwoje dzieci. "Chcę, by jego geny zostały przekazane, on na to zasługuje. Planujemy zapłodnienie metodą in vitro" - mówi. Wspomina też, że już raz byli w klinice leczenia niepłodności, jednak poczuli, że są tam sensacją i zrezygnowali. "Teraz już nic mnie nie powstrzyma. Wierzę, że nam się uda. Zdaję sobie sprawę z tego, że wychowanie tych dzieci spadnie głównie na mnie, szczególnie za jakiś czas. Ale bardzo tego chcę" - mówi Miracle.