W minioną sobotę rodzina pożegnała 5-letniego Kyle'a Lewisa, który pod koniec października zmarł po straszliwym wypadku. Chłopczyk z South Yorkshire (Wielka Brytania) połknął pinezkę, którą odczepił od tablicy ogłoszeń, i stracił przytomność. Maluch błyskawicznie trafił do szpitala, gdzie lekarze walczyli o jego życie. Niestety, mimo wysiłków nie udało się przywrócić mu akcji serca. Chłopiec został podłączony do aparatury podtrzymującej życie. Niestety, trzy dni później okazało się, że z powodu niedotlenienia jego mózg jest uszkodzony w 90 procentach. Rodzina podjęła decyzję o odłączeniu chłopca od respiratora.
Mama zmarłego 5-latka: "Nie wiem co czuć, co myśleć, co robić"
"Nie potrafię powiedzieć, jak się czuję. Jestem załamana nie do opisania. To jest takie nierealne, nie chcę, by to była prawda. Lekarze trzymali go przy życiu, dopóki nie byliśmy gotowi się pożegnać. Ale nigdy nie jest się na to gotowym" - mówiła zdruzgotana mama Kyle'a. "Gdy łapał swój ostatni oddech w życiu, trzymaliśmy go w ramionach. Odszedł nasz aniołek. Nie wiem nic, nie wiem nawet jak się smucić. Nie wiem jak się czuć, nie wiem co myśleć, nie wiem jak się zachować. Czuję się jak robot. To złamało mi serce, on wciąż jest moim synkiem" - cytuje ją "Daily Mail".
5-latek połknął pinezkę i nie żyje. "Żaden rodzic nie powinien chować dziecka"
Mały Kyle miał pięć sióstr - jedną młodszą i cztery starsze. Zmarł zaledwie tydzień po piątych urodzinach. By wesprzeć rodzinę, jej przyjaciele zorganizowali zbiórkę pieniędzy na popularnej platformie "Go Fund Me". Zebrano już ponad 4,5 tys. funtów (ok. 25 tys. zł). "Żaden rodzic nie powinien być zmuszony do pochowania dziecka" - piszą.