Przedstawiciele Komisji Europejskiej zakazali bowiem od 1 kwietnia... primaaprilisowych żartów w mediach. Bo to przez nie mamy ponoć kryzys! Nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać! Tym bardziej że za nielegalne żarty trzeba będzie słono zapłacić, nawet do 50 tys. euro (ok. 220 tys. zł) grzywny.
Bruksela zakazuje żartów 1 kwietnia, ponieważ mogą one zachwiać rynkami unijnymi. Urzędasy argumentują, że czytelnicy, telewidzowie i słuchacze biorą takie wiadomości za prawdziwe. "Zachowania konsumentów wpływają na sytuację ekonomiczną w krajach członkowskich" - czytamy w dyrektywie. Komisja Europejska powołuje się m.in. na przykład żartu z Niemiec. Kilka lat temu dowcip z czekoladą zanieczyszczoną rzekomo substancją plemnikobójczą wywołał tam prawdziwą panikę na rynku. Natychmiast spadły obroty firm cukierniczych.
Nasi europosłowie zapewniają, że robili co mogli, by głupie przepisy nie weszły w życie. Zostali jednak przegłosowani. Adam Bielan (35 l., PiS) od początku był przeciwny wprowadzeniu kar za żarty. - To szczyt absurdu - mówi Bielan. - Moim zdaniem żarty są bardzo dobre na kryzys.
Podobnego zdania jest eurodeputowany Jan Masiel (46 l.). Ale najbardziej zbulwersowała go wysokość kar, grożących za złamanie przepisu. - 15 tys. euro w zupełności by wystarczyło - ocenia Jan Masiel (46 l.), eurodeputowany.