Strzelanina na uniwersytecie. Piekło zgotował profesor
Koszmar na Uniwersytecie Nevada w Las Vegas. W środę (6 grudnia) wieczorem polskiego czasu pojawiła się informacja o strzelaninie na uczelni. Komunikat przekazała lokalna policja, apelując, by nikt nie zbliżał się do terenu kampusu. Wcześniej władze szkoły wydały alert, ostrzegający studentów i personel o oddanych strzałach i nakazały ewakuację w bezpieczne miejsce. "To nie są ćwiczenia. UCIEKAJ-UKRYJ SIĘ-WALCZ". Jak donosi "New York Post", na miejscu błyskawicznie zjawiły się służby. "Dwóch funkcjonariuszy zlokalizowało sprawcę. Podejrzany został uderzony i nie żyje" - przekazał niedługo później na konferencji prasowej szef policji UNLV, Adam Garcia.
"Niektórzy wpadli w panikę"
Trzy osoby zginęły na miejscu, czwarta z ranami postrzałowymi została zabrana do lokalnego szpitala. Jej stan jest stabilny. Hospitalizacji wymagały też jeszcze cztery inne osoby, przebywające w czasie ataku na terenie uczelni. Pomocy potrzebowało także dwóch policjantów. Na razie nie jest znany motyw działania napastnika, jednak policja ujawniła, kim był. Strzelec to 67-letni profesor college'u zawodowego, który wcześniej wykładał na Uniwersytecie East Carolina w Północnej Karolinie - podała agencja Associated Press, powołując się na słowa funkcjonariusza organów ścigania. Ten dodał, że 67-latek w ostatnim czasie bezskutecznie ubiegał się o pracę na uniwersytecie w Las Vegas.
Według CNN w tym roku w USA doszło do 80 strzelanin w szkołach, co stanowi rekord, ponieważ w całym ubiegłym roku było ich 79.