75 lat więzienia dla oficera NYPD za napaść seksualną

2012-05-08 4:51

Michael Pena, były oficer nowojorskiej policji, został skazany na 75 lat więzienia za brutalną napaść seksualną na nauczycielkę z Manhattanu. Jak donosi AP, Richard Carruthers – sędzia ogłaszający w poniedziałek wyrok sędzia – podkreślił, że nie jest to ostateczna kara.

Dlaczego? Ława przysięgłych uznała w marcu byłego policjanta winnym większości postawionych mu zarzutów, ale nie doszła do jednogłośnego porozumienia w kwestii zarzutów o gwałt. Niemniej jednak nie oczyściła go z nich. Pena ma się stawić w sądzie na Manhattanie ponownie 23 maja. Tego dnia biuro prokuratora Cyrusa R. Vance'a Jr. ogłosi, czy wszczyna proces o gwałt przeciwko byłemu glinie. A to oznacza, że jeżeli zostanie on uznany winnym, wówczas grozi mu dożywocie.

Zgromadzeni na sali sądowej ludzie nie kryli swoich emocji słuchając wyroku sędziego. Tuż po tym, głos zabrał oskarżony, który przez cały proces pozostawał milczący. – Gdybym tylko mógł cofnąć czas do dnia tego zdarzenia... i był w stanie powstrzymać się... Nie mam wytłumaczeni ana to, co się stało tego dnia – mówił Pena, który po dość długiej przerwie dodał: – Będą musiał żyć z poczuciem winy do końca mojego życia.
Te słowa nie zrobiły jednak wrażenia. Co mogły potwierdzać oświadczenia kolejnych przemawiających. Sędzia Richard Carruthers nie krył swojego zdegustowania zachowaniem oskarżonego. – Michael Pena swoim brutalnym, uwłaczającym człowiekowi zachowaniem pokazał, że nie jest częścią grupy wspaniałych nowojorczyków, którzy stoją na straży porządku i bezpieczeństwa. Pan Michael Pena udowodnił, że jest niebezpiecznym, seksualnym przestępcą – mówił sędzia Carruthers.
Ofiara policjanta również nie była w stanie znaleźć zrozumienia. – Moje życie zostało zdruzgotane. Nie czuję się bezpieczna, boję się być niezależna i jednocześnie boję się zaufać innym – mówiła płacząc.   
Do brutalnej napaści na nauczycielkę z Manhattanu doszło w 19 sierpnia zeszłego roku. Jak wynika z dokumentów sądowych, Michael Pena – oficer NYPD z trzyletnim stażem, który lada dzień miał się ożenić – miał wolne i był na mocno zakrapianej alkoholem imprezie z kolegami. Kiedy wracał, zobaczył na swojej drodze 25-letnią nauczycielkę. Rzucił się na nią. Pokazał jej odznakę NYPD a następnie grożąc jej policyjną bronią zmusił kobietę, aby poszła z nim na tyły budynku mieszkalnego. Tam – według zeznań ofiary – upokorzył ją seksualnie. Obrona ciągle twierdzi, że do gwałtu nie doszło. I argumentuje, że między ofiarą a oskarżonym nigdy nie doszło do „właściwego stosunku”.
Atak musiał być brutalny, ponieważ wezwania o pomoc wybudziły lokatorów. To właśnie jeden z nich zawiadomił policję. Z zapisów rozmów ze świadkami wynika, że jeden z oficerów NYPD, przybyłych na miejsce, zaraz po skuciu Peny w kajdanki, rzucił jego odznaką o ziemię.  

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki