Niemiecki minister zaznaczył również, że "tym bardziej poruszające jest to, że po wojnie to Polacy często podawali rękę w geście pojednania". Dodawał przy tym: - Nie tylko ofiarom jesteśmy winni szczere przepracowanie przeszłości i zmierzenie się z nią, jesteśmy to winni samym sobie. Maas przekonywał, że Warszawa oraz ludzie, którzy w niej żyli mieli zostać unicestwieni, mówiąc: - Niemiecki okupant - kontynuował minister - mógł im zabrać prawie wszystko: prawo do edukacji, samostanowienia, nietykalności cielesnej, ale nie mógł ich pozbawić pragnienia wolności. Warszawa została zniszczona, ale nie została złamana. Obywatelki, obywatele Polski nie dopuścili do tego - ani ci, którzy 1 sierpnia 1944 roku uczestniczyli w zrywie lub wspierali powstańców, ani kolejne pokolenia, które odbudowały Warszawę.
Niemiecką prasę przejrzał dla PAP Artur Ciechanowicz z Berlina. "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zaznaczył, że zaproszenie na obchody szefa niemieckiej dyplomacji wcale nie jest czymś oczywistym, gdyż jest on najwyższym rangą przedstawicielem tego państwa, który bierze udział w uroczystościach od 2004 roku, kiedy do Warszawy przyjechał kanclerz Gerhard Schroeder. Gazeta przypomniała o 200 tys. ofiar, które zginęły z rąk Niemców, rzeź Woli, okrucieństwo SS i Wehrmachtu, wypędzanie pozostałych przy życiu mieszkańców, roboty przymusowe i niemal całkowite wymazanie Warszawy z powierzchni Ziemi. Dodano przy tym, że w czasach komunizmu Powstanie Warszawskie
"Tagesspiegel" zwrócił uwagę, że przez 63 oszałamiające dni powstańcy odwagą i uporem nadrabiali braki w uzbrojeniu i zaopatrzeniu. Podczas gdy Wehrmacht i SS dławiły powstanie, Stalin nakazał Armii Czerwonej czekać na drugim brzegu Wisły. Nie pozwolił też zachodnim aliantom korzystać z lotnisk pod sowiecką kontrolą, uniemożliwiając w ten sposób zaopatrywanie powstańców. Jak trzeźwo podsumowano: - Dla Polski wojna zakończyła się tak, jak się rozpoczęła: paktem między Hitlerem a Stalinem. Następnie autor dodał jeszcze: - Fakt, że w 1939 roku Związek Sowiecki był współsprawcą i uniemożliwił wyzwolenie się Polaków w 1944 r. nie zmniejsza niemieckich zbrodni. To ogromne szczęście i łaska, że Niemcy są dziś szanowani przez większość wschodnich sąsiadów. Ma to również związek z tym, że Niemcy biorą odpowiedzialność za swoje winy, podczas gdy dzisiejsza Rosja ma problem, by uczciwie i otwarcie mówić o własnych okrucieństwach w Polsce i innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej.
W komentarzu "Sueddeutsche Zeitung" czytamy: - Kiedy Polacy w tych dniach czczą pamięć o powstaniu warszawskim, to oddają hołd nie tylko odwadze powstańców, ale też sile, która pozwoliła podnieść się po całkowitej katastrofie. Powstanie warszawskie wyznacza poczucie wartości narodu polskiego, ale oznacza także podwójną niemiecką winę. Winę sprawców, ale także winę zapomnienia. Przez dziesięciolecia cierpienie Polaków odgrywało podrzędną rolę dla wielu Niemców. To podwójne obciążenie dźwiga minister spraw zagranicznych Heiko Maas jako przedstawiciel Niemiec podczas obchodów w Warszawie. Jednocześnie "SZ" opowiada się za znalezieniem jakiegoś sposobu na uczynienie zadość polskim żądaniom reparacji. Autor zaproponował: - Nie odbędzie się to w drodze ich wypłacenia, ale Niemcy mogłyby się zaangażować w symboliczne projekty, jak np. odbudowa Pałacu Saskiego.
Polecany artykuł: