Szokujący bilans ofiar i strat po przejściu huraganu Ian w Stanach Zjednoczonych. Ludzie tonęli we własnych domach
Zdjęcia z Florydy, przez które przetoczył się w ostatnich dniach huragan Ian, największy w tym stanie od 500 lat, szokują. W mediach społecznościowych widać filmy kręcone przez tych, którzy zdecydowali się zostać na miejscu. Widzimy rozpadające się domy, żywioł przygniatający wysokie palmy do ziemi. Bilans ofiar i strat huraganu Ian nie jest jeszcze kompletny, trwa akcja ratunkowa. Już teraz wiadomo, że zabitych jest mnóstwo. Według NBC potwierdzono już 87 ofiar w całym stanie, straty wynoszą co najmniej 100 miliardów dolarów. Większość osób utonęła na ulicach, w samochodach i we własnych domach. Wielu nie było przygotowanych na nadejście dwumetrowej fali sztormowej. Jest też przypadek pary seniorów, którzy zmarli, kiedy przez przerwy w dostawie prądu przestały działać urządzenia dostarczające im tlen, do których byli podłączeni. Niemal połowa ofiar, bo aż 35 osób, to mieszkańcy hrabstwa Lee, w którym ewakuację odłożono o jeden dzień. Dlaczego o tym zdecydowano?
Ofiar huraganu Ian byłoby mniej, gdyby nie zwlekano z ewakuacją? "Władze muszą liczyć się teraz z krytyką"
"Władze muszą liczyć się teraz z krytyką" - pisze Daily Mail, podkreślając, że w innych zagrożonych niszczycielskim huraganem częściach Florydy ewakuację ogłoszono o dzień wcześniej, niż w Lee i to właśnie w Lee ofiar jest teraz najwięcej. Według "New York Times" przyczyną opóźnienia była prognoza pogody pokazująca, że huragan uderzy nieco bardziej na północ. Ian uderzył we Florydę 28 września, pozbawiając prądu około 1,2 miliona odbiorców prywatnych i firm. Bez prądu zostało też 400 tys. mieszkańców stanów Wirginia, Karolina Północna i Południowa. Władze odradzają powroty do domów. Ogromna ilość mieszkańców Lee, zwłaszcza Fort Myers, i tak niestety nie ma zresztą do czego wracać.