Owszem, sowieckie siły zbrojne, po stalinowskich czystkach w kadrach oficerskich, były osłabione, ale nie słabe. Jak podaje Jörg Baberowski, w pracy „Stalin. Terror absolutny” wódz „państw robotników i chłopów”, kazał aresztować (w latach 1936-38) 10 tys. oficerów; w tym: trzech z pięciu marszałków, 15 dowódców armii, 15 komisarzy armii, 63 dowódców korpusu i komisarzy korpusu, 151 dowódców dywizji, 86 komisarzy dywizji, 243 dowódców brygady i 143 komisarzy brygady, 318 dowódców pułku i 163 komisarzy pułku. Tylko niewielu z nich przeżyło czystkę. Pozbawiona dowództwa Armia Czerwona nie mogła mierzyć się w tym czasie z Wehrmachtem, wojna z Finlandią w 1939 r. uwidoczniła skutki czystek. Jednak polska armia, również źle dowodzona, nie mogła być dla niej równym przeciwnikiem, w jakiejkolwiek z możliwych konfiguracji.
Przewaga techniczna Armii Czerwonej nad Wojskiem Polskim była przygniatająca. 17 września o 3:15 ambasador Rzeczypospolitej w Moskwie Wacław Grzybowski dowiedział się, od przedstawiciela Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych, że Sowieci łamią pakt o nieagresji z Polską. W nocie (podpisanej przez ministra spraw zagranicznych Wiaczeslawa Mołotowa), którą mu odczytano stwierdzono m.in., że „Wojna polsko-niemiecka obnażyła wewnętrzne bankructwo państwa polskiego. W ciągu dziesięciu dni działań wojennych Polska utraciła wszystkie swoje tereny przemysłowe i ośrodki kulturalne (…). Polska zamieniła się w dogodne pole dla wszelkiego rodzaju wypadków i niespodzianek mogących stanowić zagrożenie dla ZSRR. Dlatego, będąc dotychczas neutralnym, rząd sowiecki nie może być bardziej neutralny w stosunku do tych faktów (…). Mieszkający w Polsce pokrewni Ukraińcy i Białorusini, pozostawieni własnemu losowi, pozostają bezbronni (…). W związku z tą sytuacją rząd sowiecki wydał naczelne dowództwo Armii Czerwonej rozkaz nakazania wojskom przekroczenia granicy i objęcia ich ochroną życia i mienia ludności Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi…”.
Grzybowski nie przyjął noty od formalnego sygnatariusza IV rozbioru Polski. Na marginesie: gdyby nie pomoc Niemców, to pewnie ambasador żywy by ze Związku Radzieckiego nie wyjechał.
Od strony sowieckiej Białorusi do polskiej części wkroczyło (najechało) ok. 378 tys. żołnierzy, wspieranych przez 3167 dział i 2406 czołgów. Na froncie ukraińskim 17 września Sowieci skoncentrowali prawie 239 tys. żołnierzy, 1792 działa i 2330 czołgów. Dla porównania: Niemcy wystawili do wojny z Polską ok. 2,8 tys. czołgów, a my – ok. 680. „Wyzwoleńcze” siły Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej z powietrza wspierało ok. 3,3 tys. samolotów (Niemcy zaatakowali Polskę ok. 2,8 tys. maszyn przeciwko 494 polskim). Tej potędze miało przeciwstawić się kilkadziesiąt samolotów bojowych, niewiele więcej czołgów, kilka kanonierek Flotylli Rzecznej Marynarki Wojennej na rzece Pinie, pociąg pancerny, ok. 220 tys. żołnierzy, w tym 20 tys. z Korpusu Ochrony Pogranicza, którzy jako pierwsi przyjęli na siebie atak (od 4:40, na Polesie Sowieci najechali dzień później). Na przebieg działań na wschodnim froncie wpłynęły nie tylko militarne dysproporcje, ale także rozkaz Wodza Naczelnego marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza, by „z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony lub próby rozbrojenia oddziałów”. Zresztą, to jest mniej znane, podobny w treści rozkaz wydało dowództwo Armii Czerwonej.
Operacja „ochrony życia i mienia ludności Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi” formalnie zakończona została 5 października. Zginęło w niej wg polskich wyliczeń (prof. Czesław Grzelak – „Kresy w czerwieni 1939. Agresja Związku Sowieckiego na Polskę’’) 2,5-3 tys. czerwonoarmistów, a 9-10 tys. zostało rannych. Wedle szacunków rosyjskich na obu frontach poległo 1475 (972 na Froncie Ukraińskim, 503 – na Białoruskim), a rany odniosło 2002 (1360 – Front Ukraiński, 642 – Białoruski) krasnoarmiejców. Polskie straty (bez uwzględnienia cywilów) wyniosły: ok. 6-7 tys. poległych i ok. 10 tys. rannych rannych żołnierzy. To był początek. Potem były represje wobec cywilów i z mord katyński…